środa, 27 lutego 2013

Meisei [Rozdział 4]


-Serio był pan managerem moich rodziców? - zapytał Naruto zdziwiony. Właśnie skończył zajęcia z tańca i marzył o tym, aby wziąć gorący prysznic.
-Tak, dzięki mnie właściwie się poznali. - Potwierdził Jirayia - To jak?
-Uhmm.. - zawahał się blondyn - Nie mam pieniędzy - powiedział nieco zmieszany. - Raczej nie będzie mnie na to stać.
-Rozumiem - westchnął Jiraiya, ale popatrzał się na nagie ramiona chłopaka. Opalona gładka skóra, pot spływał po odsłoniętych obojczykach. Tancerze na ćwiczeniach nie ubierali się zbyt cnotliwie. Nie na ćwiczenia, gdzie musieli mieć swobodę ruchów. Zazwyczaj nosili elastyczne przylegające do ciała ciuchy. Tak jak Naruto, który miał na sobie bardzo krótkie czarne spodenki przylegające do zgrabnych pośladków i luźną rozciągnięta koszulkę bez rękawka, która teraz przylegała do spoconego, umięśnionego brzucha. - Ale twoi rodzice już sporo dla mnie zarobili właściwie - Jirayia miał słabość do ludzi o podobnej urodzie, co tu ukrywać... - Jak załatwię ci jakiś angaż to sobie odpowiednio odliczę.
-Serio?! - Ucieszył się blondyn od razu się rozpromieniając. Jirayia pokiwał głową uśmiechając się. - To od czego zaczynamy? - Zapytał rozochocony.
-Hmm - zastanowił się sannin - Może twój image. Pokażesz mi swoje rzeczy?
-Ok - opowiedział Naruto i zaprowadził swojego managera do swojego pokoju.
                                                                                   * * *
Sasuke przed lekcją historii muzyki wrócił do pokoju by zobaczyć w nim Naruto i Jiraiyę. Srebrnowłosy wyrzucał z szafy ciuchy chłopaka, a Naruto wygadał jakby miał się rozpłakać, gdy facet nie pozwalał mu zachować jakiejś bluzy.
-Jiraya... - Sasuke spojrzał na znajomego srebrnowłosego. Każdy znał Jiraiyę w tym biznesie, a Sasuke nawet z nim jakiś czas współpracował. Zresztą Jiraya pracował z rodzicami Sasuke i Itachiego, no i oczywiście z samym Itachim.
-Nie myślałem, że zobaczę cię w swoim pokoju - powiedział odkładając pokrowiec z gitarą na swoje łóżko.
-Yo! Sasuke - przywitał się Jiraya - Tym razem nie przyszedłem do ciebie. Robię porządek z wizerunkiem Naruto - skinął głową w kierunku blondyna. Ten przed chwilą brał prysznic i był ubrany jedynie w intensywnie pomarańczowy ręcznik zawieszony na biodrach. Rzeczywiście miał piękne ciało.
-Moja koszulka z żabką… - jęknął płaczliwie blondyn.
-Sasuke, pożyczysz nam jakieś ciuchy, żebym nie wstydził się z nim wyjść na zakupy?
-Coś bez płazów? - Sasuke uśmiechnął się do Jirayi, a jego oczy w tej chwili się śmiały. Był to rzadki widok u Sasuke który wiecznie utrzymywał swój mroczny image. Ale Jiraya był jak rodzina. Pracował z nim już wystarczająco długo, by ten rzadki widok nie powodował u niego wyrazu zaskoczenia. Doszedł do swojej szafki i wyjął z niej ciemną bluzkę bez rękawów z paroma przyczepionymi łańcuszkami. Jeansy, które dla Sasuke są były bardzo obcisłe więc powinny być dobre dla Naruto. Musiał im jedynie wywinąć nogawki. Do tego obowiązkowo dorzucił pasek z ćwiekami i skórzaną designerską kurtkę i wysokie do kolan buty. Podał ten komplet ciuchów Naruto.
-A ja pójdę podpalić żabkę - uśmiechnął się wrednie Sasuke chwytając koszulkę blondyna
Naruto odprowadził Sasuke zrozpaczonym wzrokiem. Bardzo lubił tę koszulkę...
* * *
Po chwili już wyjechał na miasto z Jirayą ubrany w ciuchy od Sasuke. Nie widział potrzeby, dla której miałby zakładać również buty Sasuke, ale Jirayia się uparł. Poza tym wyglądał w tym wszystkim zupełnie inaczej niż zwykle. Czerń ubrań podkreślała jasność jego oczu oraz idealnie kontrastowała z blond włosami. Jirayia z pewnością by go wyrwał, gdyby spotkał go tak ubranego w jakimś barze. Sannin pomyślał, że chłopak musi się częściej ubierać na czarno. Ale z tym akurat były problemy. Bardzo szybko wyszło na jaw, że chłopak uwielbia żywe kolory, a ciemnych po prostu nienawidzi. Mimo wszystko Jirayi udało się wcisnąć mu kilka ubrań i tego koloru. Blondyn najchętniej podchodził do zakupów w sklepie sportowym. Ale rzeczą, która przeraziła go jeszcze bardziej niż obcisła różowa koszulka z Hello Kitty, którą wcisnął mu Jirayia były ceny ubrań. Miał wrażenie, że nigdy się nie wypłaci. Tylu pieniędzy co wydał na jego ciuchy Jirayia, nie zarabiał nawet w ciągu miesiąca.
-Czemu musimy kupować takie drogie ciuchy? - zapytał blondyn w kolejnym sklepie przymierzając spodnie- rurki - które wydały mu się wyjątkowo ciasne - nawet nie są zbyt wygodne.
-W twoim fachu bardzo liczy się wygląd. A te ciuchy sprawiają, że wyglądasz seksi. Ludzie to kupią - stwierdził fachowo sannin przyglądając się chłopakowi z zadowoleniem.
-Za godzinę muszę się pokazać w knajpie - powiedział Naruto spoglądając na zegarek.
-Dobra, no to lecimy jeszcze do kosmetyczki - powiedział Jirayia idąc zapłacić.
-Cooo?! - krzyknął za nim Naruto.
* * *
Kiedy w końcu był wolny był świeży, pachnący, wymuskany i rzeczywiście seksowny, udał się piechotą do restauracji w której pracował. Kobiety i co niektórzy mężczyźni przyglądali mu się w trakcie tego spaceru. Czuł się dziwnie pod natłokiem tych spojrzeń. Ale szybko zostały one wynagrodzone przez wyjątkowo wysokie napiwki, jakie dostawał od ludzi, kiedy już zaczął pracę. Pracował jako kelner w wysoko ocenianej knajpce. Czasem też pomagał na zmywaku. Jedyne co mu niezbyt przypadło do gustu, to to że szef lokalu baczniej mu się dziś przyglądał. "Pewnie myśli, że się tak odstawiłem, bo ktoś podkrada z kasy i pada na mnie" - zaklął w myśli. Zawsze był uczciwym pracownikiem. Ale co tu ukrywać, właściciel lokalu był wredny. Naruto miał na sobie wysokie buty, podobne do tych, które pożyczył mu wcześniej Sasuke, czarne rurki podkreślające jego długie nogi i zgrabny tyłek i czarną koszulę przylegającą do ciała i odsłaniającą zgrabne obojczyki. Włosy miał podpięte malutkimi spineczkami tak, aby nie wpadały mu do oczu. W dodatku ich końcówki były lekko muśnięte kosmetycznym woskiem. Robota stylistki. W pasie miał przewiązany biały fartuch z logo restauracji. Wyglądał po prostu szałowo. Blondyn nie zdawał sobie sprawy, że szef lokalu najbardziej intensywnie wpatrywał się w jego tyłek.
* * *
Sasuke  po lekcjach nie wiedzieć czemu dał się zaciągnąć przez zespół do jakiejś kawiarenki która jeden z nich uznał za super miejscem w którym wielu spotyka się ludzi z szkoły. Największym problemem było zaciągnięcie tam Uchihy, który trzymał się zazwyczaj z daleka od takich miejsc. Wchodząc do kawiarni zwrócili od razu na siebie uwagę a zwłaszcza Sasuke, który szedł przodem jak na lidera przystało. Przebrał się, miał na sobie siatkowa koszulkę przylegająco do jego bardzo seksownego ciała. Ukazywała wszystko poza sutkami, które sobie zaklejone były specjalnymi naklejkami x-ami. Do tego miał bardzo obcisłe jeansy i kozaki z ćwiekami. Widząc na sobie spojrzenie szefa a raczej nie zbyt przyjemne spojrzenie zmierzł go z jednych spojrzeń, które zabijało. Przez przypadek wpadł na Naruto, który byłby się wywalił gdyby nie to, że Sasuke złapał go od razu w pasie przyciągając go do siebie.
-Ach, Naruto, nie poznałem cię Ero-sanin się widzę dobrze tobą zajął-zmierzył blondyna od stóp do głowy. Blondyn bardziej przejął sie tym, aby nie rozlać napojów, które niósł na tacy trzymanej w jednej ręce, niż tym ze sam o mało sie nie wywrócił. Udało mu sie nie uronić ani kropli. Kiedy juz złapał równowagę dzięki pomocy Sasuke, uśmiechnął sie do niego promiennie. Potrafił zarazić dobrym humorem zwłaszcza, kiedy wyglądał tak uroczo.
-O! Sasuke! Dzięki - popatrzał sie na grupę, z która przyszedł - stolik dla czterech osób tak? - Zaprowadził ich do stolika w jednym z przytulniejszych miejsc. - Zaraz przyjdę po zamówienia - uśmiechnął się sie lekko i zaniósł napoje, które niósł do innego stolika.
-Od kiedy znasz tu obsługę? - Zapytał, Suigetsu sięgając po menu.
-Nie znam, ten tutaj to mój współlokator - Sasuke odpowiedział siadając przy wskazanym stoliku. -Bardziej ja sie powinienem zdziwić, że wy znacie takie miejsca. Słodziutkie miejsca bez charakteru - Sasuke przechylił sie jak zwykle odchylając krzesło do tyłu i zakładając nogę na nogę, jednym łokciem opał sie o oparcie swojego krzesła. - Wolę ciemniejsza miejsca, z dymem papierosowym, głośną muzyką i stadem dziewczyn - przesunął znudzonym spojrzeniem po tym sali.  
-Niezły współlokator - mruknął Suigetsu. - Ja chcę to ciastko - zawołał radośnie wskazując Karin jakąś pozycje w menu. Tymczasem przy ich stoliku pojawił się Naruto.
-W czym mogę służyć?
-Jakie urocze przywitanie, nie ma co - Sasuke parsknął śmiechem na widok blondyna. Taka ugodowa postawa wcale do niego nie pasowała. Bardziej mu pasowało bycie dzikim i nieogarniętym. -Zaproponuj coś, co nie jest za słodkie ani gorzkie, do picia i do jedzenia, a ja przemyślę czy ci oddać twoją koszulkę z żabką, - Sasuke spojrzał się na Naruto spojrzeniem mówiącym, że ma tą koszulkę i że za drobną opłatą mu ją odda. Ten otworzył już usta robiąc przysłowiową rybkę i spąsowiał lekko na policzkach. W ustach Sasuke wspomnienie o koszulce z żabką brzmiało co najmniej zawstydzająco.
-Hmm.. - zastanowił się chwilę blondyn - Może jako drinka oferowałbym mohito, lekko miętowy, przede wszystkim dobrze schłodzony, nie za słodki, świetnie gasi pragnienie. Do jedzenia, co bym polecił zależy od tego, czy wpadłeś zjeść coś porządnego, czy po prostu coś przekąsić. - Uśmiechnął się blondyn kierując uśmiech do Karin, chyba miał czuja, od kogo może dostać najwyższy napiwek.
-Cos porządniejszego. Zostawiam wybór tobie tylko żeby nie było żadnych grzybów, ani cebuli, najlepiej też coś lekkiego, i skocz mi po paczkę papierosów. Żabciu - uśmiechną się wrednie. - Wyjął swój portfel, z którego wyjął dość gruby napiwek dla Naruto. - Masz blondasie, wy też nie żałujcie na niego skoro to mój współlokator i syn Uzumakiego - rzucił do swoich kumpli z zespołu, którzy na słowa Sasuke od razu po tym jak już sięgnęli po portfele, aby obdarzyć kelnera sowitymi napiwkami. Cały zespół by fanem ojca tego chłopaka.
-Nie trzeba – odezwał się chłodno Naruto. Nienawidził, kiedy ludzie patrzyli na niego przez pryzmat tego, kim był jego ojciec. Przynajmniej nie wtedy, kiedy to właśnie tylko jego nazwisko miało mu pomóc coś osiągnąć – Za chwilę wydam resztę – powiedział znowu uśmiechając się, tym razem wymuszonym uśmiechem, powstrzymując się od zgrzytnięcia zębami. Z jakiegoś powodu nie chciał, żeby właśnie Sasuke widział w nim tylko syna znanego muzyka.  Zebrał zamówienia od reszty zespołu i odszedł do baru. Karin poprawiła okulary śledząc go wzrokiem.
-No no, nie zauważyłam wcześniej, że ten kelner jest taki śliczny – powiedziała chcąc rozładować nieco napięcie, chociaż nie wiedziała skąd ta nagła zmiana w zachowaniu chłopaka.
- Akurat - zaśmiał się Suigetsu - A niby dlaczego tutaj przychodzimy? Od dwóch tygodni wlepiasz w niego ślepia. Serio syn Uzumakiego? – Zapytał kierując ostatnie pytanie do Uchihy - A gra coś na gitarze albo śpiewa? Bo jeśli tylko robi zajebiste drinki to nie mam co się czuć zazdrosny - zarechotał. Tymczasem blondyn zaniósł ich zamówienia do kuchni i zabrał się za przyrządzanie drinków. W chwili, kiedy nalewał piwo dla Suigetsu jego szef położył mu rękę na ramieniu i coś powiedział. Blondyn wyglądał na lekko skonsternowanego, ale odpowiedział coś i pokiwał głową potakująco. Już po chwili przyniósł ich napoje, na tacy uniesionej wysoko w jednej ręce.  Na tę chwilę Sasuke nie odpowiedział na pytanie Suigetsu.
- Za chwilkę dostarczę resztę zamówienia. Używamy tylko świeżych produktów, więc to może potrwać chwilkę. – Wyjaśnił wydając resztę Sasuke. Uśmiechnął się i ukłonił, po czym odszedł i zniknął za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.
-Nie on jest tylko tancerzem, um i na zajęciach z aktorstwa, gdy mieliśmy durne zadanie o lustrach a ja zacząłem udawać, że gram na gitarze on powtarzając moje ruchy nie wydawał się być bardziej przyzwyczajony do trzymania gitary, więc chyba jedynie robi drinki i majta tyłkiem na imprezach i teledyskach - Sasuke uśmiechnął się lekko sięgając po swojego drinka, który by całkiem smaczny.
-Jego starą jest Kushina? Stary, miałem jej plakat nad łóżkiem - roześmiał się Suigetsu. - Gorąca była - Playboy miał ją ze 3 razy na rozkładówce - Suigetsu przestał się śmiać - Aż mi głupio, kiedy pomyślę, że napalałem się na mamuśkę Twojego współlokatora.
-Ty ogólnie powinieneś się czuć głupio, że napalasz się na martwą kobietę. Tak na serio trochę głupio wychodzi, nawet ja się tak nie bawię. Nekrofilia nie kręci mnie bardziej - przewrócił oczami Uchiha
-Jak pozowała do zdjęć to była jeszcze żywa - żachnął się Suigetsu.
Po pewnej chwili pojawił się też blondyn z tacą. Postawił przed nimi ich zamówienia. Dla Sasuke oczywiście wybierając coś smacznego, lekkiego, ale i sycącego.
-Smacznego - ukłonił się grzecznie.
-Dzięki- Sasuke  i reszta zaczęli jeść przyjedzone przez Naruto jedzenie. Sasuke pomyślał na głos, że przynajmniej blondyn będzie umiał mu żarcie przygotować po jakiejś męczącej imprezie.
-On raczej tutaj nie gotuje - udzieliła się Karin - Ale za to czasem dorabia sobie w barze z ramenem, gdzie już pomaga kucharzowi...
-Karin, brzmisz jak fanka prześladowca - popatrzał się na nią Suigetsu z udanym przerażeniem, po czym wybuchł śmiechem. Tylko Yuugo jak zwykle nie udzielał się w rozmowie. W ogóle zazwyczaj niechętnie się odzywał.
-Tak. Brzmisz jak prześladowczyni, powiem mu żeby uważał na ciebie, bo niedługo go zgwałcisz i będziecie mieć jeszcze dziecko. A te dziecko było by najbiedniejsze na świecie patrząc na ciebie i tego blondasa, który daję się mi szantażować za koszulkę z żabką - parsknął śmiechem Sasuke.
-Nie jestem prześladowczynią - żachnęła się Karin poprawiając okulary - Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie Sasuke-kun. A ten chłopak po prostu jest słodki, no to go kojarzę z paru miejsc. A to z żabką sam wiesz jak brzmi. Słodko - wydęła usta jak mała dziewczynka. Była świetną basistką i mimo że kila razy ją bzyknął, nigdy nie robiła mu awantur o inne dziewczyny, ani nie próbowała zmusić do wplątywania się w jakikolwiek związek.
Sasuke uśmiechnął się lekko. Cóż pochlebiały mu słowa Karin, która była zresztą jedyną dziewczyną, którą na prawdę lubił i nawet czasami żałował, że jego serce jest za zimne by w kimkolwiek mógł się zakochać. - Skoro tak to może jednak skreślę dziewczynę z dzisiejszego wieczora i może razem spędzimy tą noc? Równie przyjemnie - zaproponował bez większej krępacji. W tym zespole tylko Sasuke mógł uprawiać seks z Karin.
-Bardzo chętnie - zaśmiała się Karin rumieniąc. Sasuke słyszał jak klęła, kiedy była wściekła albo skacowana, więc domyślał się, że te rumieńce są jedynie jej grą aktorską wyćwiczoną specjalnie dla niego. Sasuke uwielbiał zawstydzać dziewczyny.
-Świetne to ciasto - powiedział Suigetsu podnosząc rękę, aby przywołać kelnera - Zjem jeszcze jedno.
Naruto który chyba zza ściany zauważył gest Suigetsu, przyszedł do ich stolika z zaplecza.
-W czym mogę pomóc? – Zapytał oficjalnie.
-No w wielu rzeczach mógłbyś pomóc... - Powiedział Suigetsu zanim zdążył się ugryźć w język mierząc blondyna dziwnym spojrzeniem. Powstrzymywał się od kręcenia z facetami prawdopodobnie jedynie ze względu na szacunek do Sasuke, dla którego płeć jednak miała spore znaczenie, a wizerunek zespołu był najważniejszy. - Eee znaczy sie chciałbym jeszcze raz to ciasto i może jeszcze jedno piwko.
-Już się robi - odpowiedział blondyn notując coś w notesiku zamówień - A! Sasuke, będę dziś raczej wracał dość późno, więc fajnie by było gdybyś nie robił żadnej imprezy. Jutro też muszę wcześnie wstać.
-Spoko, ja wychodzę na imprezę, też będę w miarę późno - powiedział Sasuke.- Do której tu w ogóle pracujesz? Może chcesz żebym na ciebie poczekał, czy cos? - Spytał sie z czystej grzeczności, bo mimo wszystko był grzecznym chłopcem, bynajmniej dla co poniektórych. A że Naruto był całkiem w porządku chłopakiem wolał go nie odstraszać bardziej od siebie zwłaszcza, że wydawało się Sasuke iż będzie miał sporo korzyści z znajomości z nim, na przykład śniadanie lub sprzątnięty pokój.
-Powinienem kończyć za niecałą godzinę, ale dziś wyjątkowo będę musiał zostać dłużej, więc nie wiem – powiedział, chociaż nie oczekiwał, aby Uchiha miał na niego czekać. Właściwie miał nadzieję, że to czekanie wystarczająco go zniechęci. Lider Hebi miał zbyt duże skłonności do gwiazdorzenia, przynajmniej jak na jego oko.
-Poczekam na ciebie, więc nie musisz się spieszyć, ja i tak nie mam nic do robienia w ciągu 3 godzin- powiedział Sasuke obserwując reakcję chłopaka. Naruto uniósł kpiąco jedną brew, zachowanie Uchihy wydało mu się bardzo podejrzane. Czyżby nacisnął mu za mocno na odcisk, odmawiając wcześniej napiwku? - A teraz daj mi jeszcze tego drinka, bo dobry jest – odezwał się ponownie Sasuke uśmiechając się do Naruto, któremu niczym striptizerce wsunął za pasek spodni trochę kasy, na tyle jednak dużo żeby Naruto mógł sie ucieszyć, chociaż bardziej powstrzymywał się od wzdrygnięcia. Dzisiaj dostawał naprawdę duże napiwki. „Dupek” – nazwał klienta w myśli Naruto wyciągając banknot zza paska. Mimo wszystko jego twarz nie odzwierciedliła zdenerwowania sytuacją.
-Już się robi - uśmiechnął się Naruto i w wesołych podskokach ruszył do baru. Wielkość napiwku poprawiała humor, właściwie powinien i tak mu już zapłacić za uszczerbek na psychice związany z przebywaniem w obecności takiej gwiazdy. Po drodze jego szef zgromił go wzrokiem, więc blondyn potulnie schylił głowę i spokojnym krokiem doszedł do baru. Po chwili wrócił z zamówieniem i oddalił się ponownie.
-Ojej Sasuke, co ty się taki milutki zrobiłeś - zapytał Suigetsu szturchając Uchihę w ramię.
-Ja nie będę długo siedzieć, muszę skoczyć do muzycznego - odezwał się w końcu Jugo.
-Mhm - mruknęła Karin - ja też muszę jeszcze przed imprezą skoczyć do kosmetyczki, a pewnie ten głupek Suigetsu powlecze się za mną.
-Nie nazywaj mnie tak jędzo! - Obruszył się Suigetsu. Wszyscy poza samą Karin, wiedzieli, że Suigetsu od niemal samego początku na nią leciał. Ale do niej nie startował, ze względu na zasady. Tylko Uchiha mógł z nią uprawiać sex, a Hozuki nie wierzył w związki ograniczające się tylko i wyłącznie do rozmów i trzymania się za rękę.
-Jak powiedziałeś?! - Zdenerwowała się Karin
-Sasuke ratuj! - Zawołał Suigetsu chwytając Sasuke za ramię.
-Karin – westchnął Sasuke. - Nie bij Suigetsu. Popatrz na niego. Czy mogłabyś go uderzyć?- Zapytał niemal jakby ją pouczał, po czym spojrzał się na kumpla. -Hmm, racja, bij go – uśmiechnął się wrednie do Hozukiego.
Po jakimś czasie wszyscy członkowie zespołu poza Sasuke opuścili lokal. Nie mając nic do roboty zajął się przeglądaniem swojej poczty przez komórkę. Przestał przy tej czynności zwracać już uwagę na cokolwiek innego, aż w końcu minęła godzina, która jak mówił Uzumaki powinna wcześniej dzielić go od końca pracy. W kawiarni zostali jedynie pracownicy i może ze dwóch klientów poza nim.
 Naruto przebiegł jeszcze po sali przecierając szmatką wolne stoliki oraz bar. Nie zdawał sobie sprawy, że jego szef cały czas śledził go wzrokiem paląc papierosa. A już tym bardziej nie wiedział, że sposób w jaki wyciera stoliki, wyciągając się nad nimi, aby zrobić to szybciej zamiast biegać dookoła, pomagał mu zgrabnie wyeksponować długie nogi i jędrne pośladki. Machnął na pożegnanie kilku kelnerką i zwrócił uwagę pozostałym klientom, że już zamykają. Pomógł barmanowi poustawiać szklanki a później, także jego pożegnał. Wyszedł na zaplecze, musiał uporać się z brudnymi naczyniami. Nie chciał, aby Sasuke musiał zbyt długo czekać, to też dość szybko się z nimi uporał i zamknął mokre, ale czyste naczynia w suszarce. Zdjął fartuch, wszedł na salę pożegnać się z szefem i zakomunikować, że skończył. Mizuki skinął na niego ręką, aby przeszedł z nim na zaplecze. Naruto westchnął i rozejrzał się po sali wypatrując Sasuke. Nie zauważył go zza kanapy, na której ten siedział pochylony nad telefonem. Mizuki wziął ze sobą księgę przychodów. Naruto przełknął ślinę wchodząc za nim na zaplecze. Wiedział, że ostatnio ginęły im z kasy pieniądze, a ktoś będzie musiał za to oberwać, chociaż to nie on podbierał. Wiedział, że jak by raz był nieuczciwy już nikt by go nigdy nie zatrudnił. A on potrzebował pracy. Zwłaszcza tej tutaj, gdzie nie raz udało mu się zdobyć porządne napiwki.

-Uzumaki - odezwał się szef. - Popatrz na te rachunki - powiedział rozkładając przed nim na biurku księgę. - Nie sądzisz, że coś tu nie pasuje? - Zapytał zapalając kolejnego papierosa.
-Tak, ktoś musi próbować pana oszukiwać - powiedział Naruto beznamiętnym tonem. Spodziewał się, że zaraz straci pracę i opinię u innych pracodawców. W końcu był synem muzyka, który do tego już nie żył. A jak większość postrzega sieroty kradną.
-Dokładnie, ktoś podpierdala moją forsę, wiesz może kto? Czy to nie ty Naruto?
-Nie wiem kto. Ale nie ja. - Naruto nie łudził się nawet myślą, że mu uwierzy. Zwłaszcza, że już na niego krzyczał.
-Ah taak? - powiedział Mizuki - Myślisz, że jestem ślepy?! - krzyknął już nieźle wkurzony.
-Nie, wcale tak nie sądzę - odpowiedział Naruto spokojnie matowym głosem - Ale myślę, że oskarża mnie pan o to zupełnie bezpodstawnie.
-Nie będziesz mi tu kłamał do cholery! - Krzyknął i uderzył chłopaka w twarz tak, że ten omal się nie przewrócił. Szarpnął chłopaka za koszulę na karku tak, że odpadło od niej kilka guzików. Spojrzał na metkę - Myślisz, że ja kurwa ślepy jestem?! Moi Meme Moite! Przecież do kurwy nędzy inaczej nie byłoby cie na to stać!
-To nie tak! To po prostu kupił mi... - zaczął się tłumaczyć blondyn, lecz nie skończył, bo znowu dostał w twarz. Zatoczył się na jakiś stolik strącając stojący na nim wazon, który rozbił się z głośnym brzdękiem.
-Nie dość, że pierdolona przybłęda. To jeszcze dziwka! - wysyczał Mizukie kończąc krzykiem - Ale ja cię już kurwa nauczę - warknął mężczyzna rozpinając swoje spodnie. Naruto przyłożył, dłoń do ust wstając z podłogi. Kiedy odjął dłoń od twarzy zauważył na niej krew. "Cholera"- pomyślał i usiadł z powrotem na podłodze. Kręciło mu się w głowie po tym ostatnim uderzeniu.  W dodatku nie cierpiał widoku krwi, jednocześnie nie mógł oderwać od niej spojrzenia.
* * *
Sasuke wytężył swój słuch słysząc jakiś odgłos dochodzący zza baru. Spojrzał się w drzwi na zaplecze słysząc coś jeszcze raz. Przebiegł przez kawiarnie, wbiegając do pomieszczenia i łapiąc właściciela kawiarni za rękę, gdy ten ponownie chciał go ponownie uderzyć.
-Prędzej to ty jesteś złodziejem w tym miejscu stary palancie. Jakim prawem bijesz swojego pracownika - Sasuke nie miał oporów przed przysadzeniem facetowi kopniaka w brzuch tak mocnego, że ten zwinął się z bólu. - Teraz Naruto odchodzi stąd, a ty się wal - warknął do faceta. - Zbieraj się stąd, znajdziesz inną robotę - mruknął do niego łapiąc Naruto za rekę i podciągając do góry.
Naruto dał się pociągnąć Sasuke niczym kukiełka. Kręciło mu się w głowie i jeszcze ta krew na ręku. Nienawidził krwi. A właśnie ciekła mu z nosa i miał ją na dłoni, na którą patrzał się rozszerzonymi oczyma. W uszach miał tylko szum. Chociaż jakoś zdawał sobie sprawę z tego, że Sasuke wyciąga go z lokalu i że właśnie stracił pracę, a koszuli którą miał na sobie, mimo że nie było go na nią stać, brakuje paru guzików. Te guziki były cholernie drogie pomyślał Naruto i odwrócił się za siebie. Ale nadal szedł za Sasuke. Popatrzał się znowu na ubrudzoną krwią dłoń.
-Straciłem pracę - powiedział niezbyt przytomnie i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. Niczym dziecko.

Sasuke spojrzał sie na Naruto i odetchnął cicho. Nie wiedział jak postępować z płaczącym facetem. Przyjrzał się blondynowi, którego najpierw wytarł z krwi chusteczką. Nie musiał chyba traktować go jak faceta skoro płakał i zachowywał się jak laska, przynajmniej jak na jego oko w tym przypadku. Wsunął nie pewnie dłonie na jego plecy przygarniając go do siebie i przytulając.
-Nie płacz już, dostaniesz lepszą pracę. Będzie lepiej płatna niż u tego skurwysyna - zapewnił blondyna, który będąc w takim stanie budził w nim dziwne uczucia. Zwłaszcza, że rozryczał się tylko jeszcze bardziej wtulając się w niego.
-Nienawidzę krwi. Nie cierpię! - wyszlochał mu w koszule. Mimo wysportowanej sylwetki wydawał się kruchy.  Po pewnej chwili opanował się i przystopował z płaczem - Nienawidzę krwi - powiedział, a mimo że już nie był taki rozhisteryzowany nadal lekko drżał - I wcale nie płakałem. Znaczy płakałem, ale nie w takim sensie jak myślisz. Ćwiczyłem na lekcje aktorstwa... - Cóż aktorem to on nie będzie za dobrym skoro nawet kłamać nie potrafi - Mam jeszcze na sobie krew? - Zapytał odsuwając się trochę od Sasuke i zamykając oczy. Uchiha westchnął patrząc się na Naruto. Objął dłońmi jego twarz, przy czym chłopak wzdrygnął się lekko i kciukami wytarł mu z policzków łzy. – Już nie krwawisz od jakiegoś czasu, wytarłeś już ją całą w moją koszulkę - powiedział i lekko pociągnął za cienki materiał koszulki, która była zaplamiona ciemnymi plamami krwi.
-Przepraszam - bąknął blondyn odwracając wzrok od koszulki Uchihy i starając się już na niego nie patrzeć. Zrobiło mu się niedobrze, źle reagował na widok krwi od czasu wypadku rodziców.
– Kiepski z ciebie aktor – powiedział z ironią Sasuke i złapał Naruto za rękę i pociągając go w stronę postojów na taksówki.
- Jestem tak zajebistym aktorem, że to wyglądało jakbym na prawdę płakał - mruknął.

-Dobra, chodź tu aktoreczko - Sasuke delikatnie wepchnął go do taksówki. Obchodził się z blondynem jak z porcelanową lalką, co nie było często u niego spotykane. Nawet żadna z dziewczyn, z którymi sypiał nie mogła liczyć na takie traktowanie co obecnie blondyn.
Podróż do akademika spędzili w ciszy, w dość niezręcznej atmosferze. Każdy z nich pogrążył się we własnych myślach.
-Wypiorę ci tę koszulę – wymamrotał Naruto pod nosem. Nie potrafił znieść tej ciszy.
-Mamy pralkę – odpowiedział mu krótko Sasuke.
-Mam jeszcze do zrobienia pranie więc wezmę też twoje. A krew nie schodzi tak łatwo - wydawał się zmęczony i zrezygnowany, a jednak nadal upierał się przy swoim. Zupełnie jakby robił to automatycznie. Oglądanie tej czerwonej substancji wykańczało go gorzej niż wielogodzinny trening.
Kiedy dojechali do akademika, Naruto poszedł wziąć prysznic, a Sasuke przyniósł mu tę jego całą koszulkę z żabką. - Masz do spania, kładę ci ja na szafce - rzucił do blondyna, po czym po prostu wyszedł, nie przebierając się nawet. Już kiedy jechali taksówką uznał, że za dziwnie miły dla blondyna, zbyt miłym. Określił to zjawisko jako niepokojące, gdyż Uchiha Sasuke nie jest zbyt miły dla nikogo. Wybrał numer do Kiby.
-Gdzie jesteś?
-No jak to gdzie? - wykrzyczał do słuchawki Kiba. Było tam dosyć głośno - Na imprezie! Laski są! Woda ognista jest! Faja jest! Impreza jeeest!
* * *
Tymczasem blondyn zrzucił z siebie ubrania. Nie cierpiał widoku krwi, ale żal mu było tej koszuli. Później ją naprawi. Na początek umył zęby. Czuł się fatalnie. Głowa mu pękała i w ogóle czuł się jak na karuzeli. Jeszcze czuł mdłości. Ale nie miał czasu, żeby to odchorować. Jak zwykle z resztą. Wyciągnął z szuflady maleńkie pudełeczko z białym proszkiem. Wziął odrobinę na palec i wtarł w dziąsła. Poszedł pod prysznic. Kiedy skończył kąpiel, świat znowu wydawał mu się piękniejszy. Z zadowoleniem założył swoją ulubioną koszulkę, śmiejąc się z tego, że uratowała się przed Jirayią. Spiął sobie włosy nad czołem, aby nie leciały mu do oczu. Zebrał swoje rzeczy i poszedł zahaczyć o pokój Shino, któremu również obiecał pranie. Jak dobrze pójdzie to sam jeszcze wpadnie na imprezę. Przydałoby mu się nieco potańczyć.
C.D.N.
by Deki & N

Tekst tego fika niby zalega na komputerze i na poczcie, jednak jest okropnie rozwalony, ponieważ pisany jest przez dwie osoby. Poza tym co tu dużo pisać. Mam nadzieję, że komuś choć odrobinę się spodoba, mimo że Naruto jest taki ciotowaty. Staram się już powoli dostosowywać do ogólnych zasad pisania ficków, a więc w kolejnych rozdziałach mam nadzieję, że znajdziecie mniej niedociągnięć i błędów. 
Pozdrawiam i przepraszam za tędługa przerwę.

Gładkość sierści [Part VII]

Gładkość sierści
Rozdział VII
„Owari”

Atmosfera w pomieszczeniu była napięta do granic możliwości. Żadna z obecnych w nim osób nie wypowiedziała ani słowa.
Starał się uspokoić oddech. Serce Uzumakiego biło jak oszalałe. Blondyn spojrzał spode łba na zbliżającego się do niego shinobii. „Kuso.. Uchiha …”- pomyślał. Sam już nie wiedział jak to się stało. Czyżby poddał się ogólnie panującemu szałowi,który ogarniał dziewczęta z Konoha na widok ostatniego potomka klanu Uchiha? Nie,to nie możliwe. A jednak. Kiedy przesunął wzrokiem po wysportowanej sylwetce o szerokich ramionach, przeszedł go dreszcz podniecenia. Tylko te czarne oczy,okraszone niemalże kobiecymi, długimi rzęsami, wydawały się jakby ciemniejsze.Czyżby Sasuke był zły? Jak dla Uzumakiego Sasuke wyglądał na wściekłego. I chyba należało się go w tej chwili bać. Tak więc Naruto był przerażony. Niestety nie mógł nic poradzić na to, że mimo przerażenia, jego spodnie zaczęły wydawać się ciaśniejsze.
-Kuso.. –zaklął pod nosem blondyn.
I owszem Uchiha był wściekły. Na siebie, na Młotka i na to co się obecnie działo.Mrowienie w podbrzuszu było nieznośne. Pragnienie, którego nie mógł sam określić. Jego ciało płonęło. Jednak mimo wszystko zdobył się na chłodne spojrzenie w stronę blondyna. Ten lekko pochyliwszy się do przodu, wlepiał w niego spojrzenie swoich cholernie błękitnych oczu, opierając się o krawędź stołu.Jasne włosy miał w nieładzie. Na policzkach wykwitł niewielki rumieniec, a lekko rozchylone wargi nabrały intensywniejszego koloru. Były jeszcze wilgotne od niedawnego pocałunku. Sasuke przygryzł dolną wargę. Wiedział, że nie powinien używać swoich technik do sytuacji takich jak ta, ale nie mógł się powstrzymać.
Naruto nie zdążył nawet mrugnąć, kiedy Uchiha znalazł się tuż przy nim. To była jedna z rzeczy w których Sasuke zawsze go przewyższał. Szybkość.
-Sasu..hmpf!-w pół słowa Uchiha zamknął mu usta pocałunkiem. Smukłe, jasne dłonie niczym podstępne węże wsunęły się na ciało blondyna. W chwili kiedy Sasuke przestał miażdżyć pocałunkiem usta Uzumakiego, rozchylił osłonięte gęstymi rzęsami powieki,kierując spojrzenie onyksowych oczu na opaloną twarz towarzysza.
-Sasuke… -lekko ochrypłym głosem szepnął blondyn.
-Mówiłem ci już żebyś się zamknął usuratonkachi – mruknął czarnowłosy, przesuwając dłonie na umięśnione pośladki chłopaka. Zwinnym językiem zagarnął do ust zapinkę od zamka do bluzy Uzumakiego. Przygryzł ją, lekko pociągając do góry. Nie w tą stronę chciał ją pociągnąć, ale nie mógł się powstrzymać od odchylenia głowy w tył, kiedy przycisnął biodra chłopaka do siebie. Naruto jęknął, a więc na szczęście dla Uchihy, nie usłyszał jego stęknięcia. Nigdy wcześniej nie postrzegał ciała przyjaciela pod tym względem. Teraz wydawało mu się ono niezwykle pociągające. Niespiesznie przesuwał palcami po jego pośladkach.Kiedy przesunął palcami niżej, bardziej ku sobie, zsuwając je między nogi blondyna, ten jęknął cicho oraz zadrżał wczepiając palce w biały materiał okrywający ramiona Uchichy, przy czym otarł się o krocze czarnowłosego. Uchiha wypuścił z zębów zamek. Po jego podbrzuszu rozlała się fala ciepła.Ponownie otarł się o chłopaka, aby jeszcze raz poczuć przyjemny dreszcz. Nie przestał jednak manipulować palcami między udami Naruto. Co chwila dotykał palcami jego jądra,powodując że Naruto wił się w jego ramionach niczym piskorz, przez ubrania ocierając się o nabrzmiałego już członka Sasuke. Doznania czarnowłosego były niesamowite, ale dla niego było nadal za mało.Przesunął prawą dłoń na zamek od bluzy blondyna i rozpiął ją powoli. Po chwili wsunął dłoń na płaski ciepły brzuch chłopaka, podsuwając wyżej jego koszulkę. Pod opaloną, gładką skórą z łatwością można było wyczuć napięte mięśnie. Uzumaki złapał oburącz za dolne krawędzie koszulki pociągając ją ku górze i ściągnął ją przez głowę wraz z bluzą. Opalone dłonie wsunął pod poły białego materiału osłaniającego ramiona Uchihy. Mocno zaciskając palce na jasnej skórze, przesunął wzdłuż umięśnionych ramion powodując zsunięcie się tkaniny. Sasuke uwolniwszy swoje dłonie z długich rękawów brutalnie przyciągnął do siebie blondyna. Ten odwrócił twarz w stronę czarnowłosego, aby onyksowooki mógł stłumić jego jęk pocałunkiem.
Naruto był dość drobnej budowy, jednak jego umięśnione ciało w tak bliskim zetknięciu zdradzało jego profesję. Umięśniona klatka piersiowa w przyjemnych spazmach ocierała się o jasną skórę na torsie Uchihy, drażniąc jego sutki. Mocne, wilgotne wargi Sasuke, rozgrzane od pocałunków przesunęły się po opalonej szyi blondyna, pozostawiając po sobie wilgotny ślad. Jedna z dłoni Naruto wsunęła się w kruczoczarne włosy, kiedy głowa właściciela legendarnego sharingana zsunęła się niżej. Sasuke przesunął szorstkim językiem po obojczyku chłopaka, a po chwili lekko zacisnął zęby na skórze. Wystarczająco mocno jednak, aby zostawić ślad na piersi chłopaka. Nie zajmował sobie głowy tym, aby ściągnąć z rąk ochraniacze odsłaniające palce.Rozwartą dłonią przesunął dłonią po płaskim, opalonym brzuchu, mocno dociskając do niego palce. Chciał to wszystko poczuć bardziej, mocniej, wyraźniej.Ale to nadal było za mało. Ze złością szarpnął za zapięcie spodni Uzumakiego, psując zamek. Naruto jednak nie zareagował złością, a pomógł czarnowłosemu zsunąć swoje spodnie i bokserki.
-Kuso.. –zaklął cicho pod nosem Naruto czując jak się czerwieni, kiedy Uchiha objął spojrzeniem, a następnie dłonią jego nabrzmiały, pulsujący członek.Blondyn wydał z siebie jakiś nieartykułowany odgłos, kiedy smukłe palce zacisnęły się.Sasuke zaś nieświadomie uniósł kącik ust w demonicznym uśmiechu. Cały rozedrgany,zarumieniony na twarzy Jinchiruki, zdany jedynie na jego łaskę i niełaskę. Naruto zaczął powoli uspokajać szybki i ciężki oddech, więc czarnowłosy przesunął językiem po główce jego penisa obserwując onyksowymi oczyma reakcję chłopaka. Ten zaskoczony jęknął nieco głośniej. Kiedy Uchiha objął wargami jego męskość, oderwał jedną z dłoni z ramienia czarnowłosego aby zatkać sobie usta. Jednak nawet zaciskanie zębów na własnych palcach na niewiele się zdało Uzumakiemu, gdyż nie tłumiło to wystarczająco jęków jakie z siebie wydawał, kiedy usta Uchihy zaczęły się przesuwać.
Sasuke nigdy wcześniej tego nie robił, ale musiał przyznać, że Naruto był idealną osobą, na której można się było uczyć takich rzeczy. Z jego twarzy można było czytać niczym z otwartej księgi. Sama czynność nie była w rzeczywistości tak odrażająca, jak wcześniej by się mogło wydawać. Smak i zapach blondyna był przyjemny. A doznania wzrokowe i słuchowe na tyle niesamowite, że Uchiha nie mógł się powstrzymać od zaciśnięcia palców na udzie chłopaka. Zsunął wargi z penisa blondyna, żeby poprawić położenie własnej dłoni. Zacisnął pewniej palce na członku chłopaka i powoli przesunął językiem wzdłuż niego. Zdjął drugą dłoń z uda Uzumakiego umiejscawiając ja na własnej męskości i mocno dociskając palce, przesunął po niej w tym samym agonalnym tempie. Teraz już gdy ponownie wziął go w usta posuwał dłonią po własnym penisie w tym samym tempie w jakim przesuwał zaciśnięte wargi. Naruto biorąc głęboki wdech wyciągnął z ust dłoń i wsunął ją pomiędzy twarz Sasuke a własne krocze. Drugą zaś pociągnął chłopaka za włosy ku górze. Uchiha z małą niechęcią zaprzestał dotychczasowych czynności. I podniósł się unosząc głowę na wysokość twarzy blondyna. Naruto przesunął językiem po jego wargach i oparł się czołem o czoło Uchihy. Sasuke uspokajając oddech wsunął jedną z dłoni na rozgrzany płaski brzuch Uzumakiego obserwując jak ten niezdarnie zdejmuje jego palce ze swojego członka. Blondyn uniósł do swojej twarzy smukłą dłoń Uchihy i przesunął po niej językiem utkwiwszy spojrzenie w twarzy Sasuke. Czarnowłosy jak zahipnotyzowany pozwolił sobie zanurzyć dwa palce w ciepłych i wilgotnych ustach Naruto, które ten zaczął powoli lizać i nieznacznie ssać, przez co ciemnowłosemu jeszcze bardziej zaschło w gardle. Po chwili Naruto wysunął z ust palce onyksowookiego, nakierowując je między swoje pośladki.Przymykając okalane jasnymi rzęsami powieki, cmoknął go w usta, na co Sasuke pogłębił pocałunek. Uchiha ostrożnie wsunął palec do wnętrza Naruto, podczas czego ten cicho jęknął mu usta.Po chwili dołożył drugi palec zacząwszy nimi poruszać, aby odpowiednio przygotować ciało kochanka. Uzumaki pociągnął za sznur oplatający biodra Uchihy, rozwiązując go. Przyciągnął jego biodra bliżej siebie i pozwolił tkaninom,osłaniającym ciało Sasuke, powoli osunąć się na podłogę. Naruto przesunął dłońmi po jasnej i delikatnej skórze podbrzusza towarzysza. Ciało czarnowłosego przebiegła kolejna fala pożądania, tym razem silniejsza od poprzednich. Wysunął palce z jego wnętrza i rozchylił nogi chłopaka, przesuwając dłonie po umięśnionych, opalonych udach.Pomagając sobie dłonią nakierował swojego penisa w odpowiednie miejsce. Mocno chwyciwszy biodra Naruto, wbił się w niego jednym szybkim ruchem.Blondyn wydał z siebie jakiś niekontrolowany i nieartykułowany odgłos, wbijając palce w ramiona Sasuke. Ten zaś dał im obojgu chwilę czasu na oswojenie się z sytuacją.Sam musiał złapać oddech. Wnętrze Uzumakiego bardzo ciasno opinało się na jego męskości, a głupio byłoby tak skończyć na samym początku. O dziwo to Uzumaki poruszył się jako pierwszy, przesuwając rozgrzanymi wargami po obojczyku Sasuke. Następnie niezbyt mocno ale znacząco poruszył biodrami, zachęcając chłopaka do działania. Czarnowłosemu nie trzeba było tego powtarzać. Pewniej uchwyciwszy jedną z dłoni za biodro blondyna, zaczął się powoli poruszać. Nie śpieszył się z tym mimo ogromnej chęci przyśpieszenia tępa. Sycił się każdym pchnięciem.Rytmicznie zagłębiał się w Naruto, wsłuchując się szaleńcze bicie własnego serca oraz jęki wydawane przez zarumienionego kochanka.Uzumaki wodził dłońmi po jego plecach i ramionach nie raz zaciskając palce na jego skórze,wbijając w nią paznokcie podczas zmiany rytmu. Trudnym jednak było utrzymanie równego tempa podczas gdy ciepły oddech drażnił szyję onyksowookiego.Nie o tym rozmyślał Uchiha. W tym momencie o niczym nie myślał. Po prostu czuł i dał się ponieść chwili. Wykonując coraz mocniejsze pchnięcia, oddając się potrzebom własnego ciała, ledwo zarejestrował kiedy zęby blondyna zacisnęły się na jego szyi, a palce pozostawiły na jasnej skórze czerwone ślady. Nie zwrócił również zbytniej uwagi kiedy lepka i ciepła substancja wylądowała na jego brzuchu. Przytłumiony okrzyk rozkoszy Uzumakiego docierał do niego jakby z oddali, zwłaszcza że wnętrze chłopaka szczelnie obejmujące jego penisa zdawało się spazmatycznie zaciskać. Przyjemne ciepło kumulujące się w jego podbrzuszu postanowiło wybuchnąć, rozlewając się po jego ciele przyjemnym dreszczem.
* * *
Shizune właśnie śpieszyła do biura Hokage, aby dostarczyć jej jakieś ważne dokumenty.Była tak zaabsorbowana pracą i własnymi myślami nad tym, jak to trzeba poganiać Tsunade do roboty, że nie zwracała na nic uwagi. Do czasu aż na kogoś wpadła.
-Ah! Gomen!– zawołała szybko schylając się by pozbierać upuszczone na ziemię dokumenty.
-Cii! –uciszył ją szeptem białowłosy mężczyzna,nie fatygując się nawet aby pomóc jej posprzątać bałagan w którym sam pomógł.Spojrzała na niego zdziwiona, ponieważ podobno miał przebywać dłuższy czas poza wioską.
-Jiraya-sama?– spytała zaskoczona – Co ty tu robisz? – Shizune już zdążyła podnieść wszystkie dokumenty i wyprostować się spoglądając na twarz sannina. 
- Notatki.. – odmruknął cicho Jiraya nie zwracając uwagi na brunetkę. Zamiast tego szybko notował coś na zwitku papieru co chwilę spoglądając w stronę niedomkniętych drzwi. – Ciekawe komu teraz Tsunade zarzuci ściąganie młodych shinobii na złą drogę? Heheh – zaśmiał się cicho pod nosem mężczyzna.
-Ściąganie młodych shinobii na złą…? – powtórzyła Shizune podążając wzrokiem za spojrzeniem sannina i dokumenty które przed chwilą zebrała ponownie rozsypały się po podłodze…
FIN
by N

Głądkość sierści [Part VI]

Gładkość sierści
Rozdział VI
„Koniec Kary”

-Sasuke draniu! Rusz się noo! –krzyczał Naruto ciągnąc za nić chakry tworzącą zaimprowizowaną smycz do obroży z pieczęcią. – Idziemy na spacer teges-tamteges! – Blondyn zawzięcie próbował wyciągnąć pumę. Ta jednak zaparła się łapami i ani rusz. Uzumaki zaparł się całym ciężarem ciała czując jak stopy zaczynają grzęznąć mu w ziemi, zrywając niedawno wyrośniętą trawę.
„Co ten Młotek kombinuje do diaska?!” – myślał zdenerwowany Sasuke. „Chyba nie chce iść ze mną na ulice Konohy, kiedy jestem w takim stanie?” Kot ni stąd ni zowąd wyprostował się i wykonał szybki krok do przodu, przez co blondyn wylądował na ziemi.
- Sasuke draniu! – krzyknął Naruto,wspierając się na łokciach i patrząc na dużego, czarnego kota – No co ci odbija? Chcę cię zabrać tylko na spacer!
„Na spacer? Chyba z drzewa spadłeś” fuknął w myślach Sasuke „Ja ci dam spacer”. Nim Uzumaki zdążył jakkolwiek zareagować, Sasuke skoczył w jego stronę, przygniatając oba jego ramiona, swoimi łapami, do ziemi. Pazury pumy były wysunięte i nieco naciskały na Uzumaki’ego, nie kalecząc go jednak. Miało to być swojego rodzaju ostrzeżenie. Takie samo ostrzeżenie, jakie wysyłał wzrok czarnego kociska. Oczy czarnego drapieżnika były wrogo zmrużone i ciskały w Uzumaki’ego gromy. Na chwilę ukazały się także białe i ostre jak noże zęby, kiedy Sasuke zawarczał.Przyglądając się jednak blondynowi z takiej perspektywy, powoli zapomniał o złości jaką na niego odczuwał po zapięciu obroży. W końcu po policzku naznaczonym lisimi znamionami przesunął się chropowaty język pumy. I właśnie w tej chwili, kiedy Uchiha poczuł smak skóry Naruto, ocknął się i zeskoczył na niego zrywając się do biegu, w którym ciągnął zdezorientowanego blondasa po ziemi.
-Kyaaaaa!!!
* * * 
Po wielu staraniach i zdobyciu paru ciekawych siniaków i zadrapań, Uzumaki’emu udało się w końcu zaciągnąć Sasuke za granicę jego posiadłości. Jednak już „kotek” wymógł na blondasie pominięcie zatłoczonych ulic Konohy. Słońce stało wysoko na niebie, a pogoda była niezła.Idealna na spacer. Trawa zieleniała, a ciepły wietrzyk niósł ze sobą zapach kwitnących wiśni i świeżej trawy. To wszystko wprawiało Naruto w dobry nastrój,powodując, że usta prawie mu się nie zamykały. Nawijał jak najęty o różnych głupotach. Jak na przykład, dlaczego ramen miso jest najlepszy w Ichiraku.Uchihy wcale nie interesowała bezsensowna paplanina chłopka. Wolałby raczej jak zazwyczaj pominąć jej treść ograniczając się jedynie do słuchania głosu Uzumaki’ego. Tym razem wysłuchiwał uważnie każdego słowa padającego z ust blondyna. Miał nadzieję, że w końcu Młotek sypnie, skąd do cholery wytrzasnął tą przeklętą obrożę. Jednak nie zapowiadało się aby miało się to zdarzyć tak szybko jak Uchiha by chciał. Doszli nad niewielkie jeziorko położone niedaleko wioski. 
„Chyba ten usuratonkachi nie zamierza teraz trenować?” – pomyślał zniecierpliwiony już Sasuke, rzucając gromy spojrzeniem na blondyna. Ten o dziwo zauważył to spojrzenie i na chwilę,co prawda krótką, potok jego słów został przerwany. Nie długo jednak panowała cisza.
-Heheheh! – zaśmiał się nerwowo blondyn drapiąc się po karku jedną ręką – Teges-tamteges, nie patrz tak na mnie. To Twoja własna zasługa, że skończyłeś z tą obrożą. – teraz Naruto uderzył w wyniosły ton, prostując się i wytykając czarną pumę palcem – Nawet ty, Sasuke musisz czasem dostać nauczkę! Zwłaszcza za .. teges tamteges.. za takie coś co zrobiłeś – tu Uzumaki stracił już nieco pewności siebie rumieniąc się lekko, a jego spojrzenie uciekło gdzieś w dół. – Eee.. Hmm… – opuścił już rękę. Puma wyglądała na zupełnie nieporuszoną jego wykładem. Odwrócił się od zwierzęcia i kumulując chakrę w stopach wszedł na taflę wody. Rozpoczął swój trening.Mimo tego zajęcia podjął dalszą część swojego monologu – Hehe! Ale przyznaj sam byś nigdy na to nie wpadł teges tamteges. Obroża z pieczęcią! -jak zwykle w momentach kiedy blondyn chwalił się swoją techniką w oczach miał nieodłączny błysk radości – Zupełnie przypadkiem zauważyłem coś na ten temat w zwojach od Ero-sannin’a. Czasem są takie nudne, że raczej nie ma sensu tego czytać. Ale teges-tamteges podobno historia jest ważna i te takie rzeczy.Akurat mieliśmy tę misję z techniką przemiany. Nie cierpię technik przemiany! Iw ogóle… – w końcu Uzumaki zaczął interesujący Uchihę temat. Jednak wyłowienie z tej paplaniny rzeczy istotnych było istną katorgą. Sasuke ostrożnie skumulował charę w czterech łapach. Nigdy wcześniej nie robił tego pod postacią zwierzęcia. Ale nie okazało się to czymś dla niego trudnym.
- Wyobraź sobie, że musiałem pójść do biblioteki. Ja! Do biblioteki! Heheh! Tam zawsze jest tak cicho. I jest tyle kurzu. Biblioteki nie są fajne. Strasznie trudno było mi znaleźć ten zwój, jak wykonać tę pieczęć. – tu Naruto spojrzał na pumę – Hę? Chcesz ćwiczyć ze mną? – rozpromienił się w kierunku zwierzęcia. – No to chodź kiciu! Hahah! 
Tego było już dla Uchihy za dużo.„Skoro tak bardzo chcesz Młotku” – pomyślał i rzucił się na blondasa.
-Aaaa! – pisnął Uzumaki zaczynając uciekać przed pumą.
I tak rozpoczęła się wielka gonitwa. Istny tor przeszkód dzięki któremu Uchiha mógł sprawdzić możliwości nowej techniki. Blondyn śmiał się do rozpuku za każdym razem, kiedy ochlapany wodą kot wzdrygał się niezależnie od siebie. Właściwie było nawet sympatycznie.Po kilku godzinach tej zabawy w berka, puma zeszła z tafli wody. Sasuke otrząsnął futro z wody pozostałej po ostatnim nurkowaniu.
-Co jest draniu?! – zapytał Naruto również stawiając stopy na ziemi.
„Nie każdy ma w sobie demona fundującego mu nieskończoną ilość chakry Młotku” –pomyślał Sasuke, a jego ogon niebezpiecznie śmignął w powietrzu. „I jeszcze to do tego. Co za poniżenie…”Nie oglądając się za siebie udał się w kierunku rezydencji Uchiha.
-Hej! Dokąd idziesz? Czekaj! –zawołał Uzumaki biec za pumą.
* * *
-Ale tu cicho – wyszeptał Naruto– nie uważasz że ten dom jest trochę za duży na jedną osobę? – oboje znajdowali się teraz w domu Uchihy.
„Wiem” – pomyślał Sasuke. Ale nie wykonał żadnego gestu, aby poinformować o tym blondasa. Po prostu skierował się do swojego pokoju. Ten trening zmęczył go. Zupełnie co innego kierować charą w ludzkim ciele, a co innego w zwierzęcym.
-Sasuke..! – zawołał go Uzumaki.Puma przystanęła w połowie kroku na schodach. – Nie jesteś głodny ten-teges? –zapytał z lekkim skrępowaniem.
„Może i jestem, ale nieważne. Nie upadnę niżej, jedząc z podłogi”, pomyślał Sasuke, groźnie patrząc na Naruto. „Jak tylko zdejmiesz mi tą obrożę, to przysięgam, że pożałujesz tego, że włożyłeś mi ją na szyję”, pomstował w myślach, idąc dalej w kierunku swojej sypialni. Gdyby nie znajdował się teraz w postaci czarnego kociska, trzasnąłby za sobą drzwiami. Jednakże w tej sytuacji nie wysilał się, by zamykając drzwi pchnięciem głowy. Wiedział, że następnego dnia,miałby problemy z wyjściem z własnej sypialni. Puma wskoczyła na łóżko i ciężkona nie opadła, kładąc łeb na swoich łapach i zamykając oczy.
Nie dane mu było jednak długo odpocząć od obecności jasnookiego huraganu, który niedawno, sądząc po odgłosach, wywołał piekło w jego kuchni.
-Sasuke! – blondyn wpadł z wrzaskiem do pokoju – Nie miałeś w kuchni żadnego instant’a. To teges-tamteges,sam coś zrobiłem. Może i Ty byś zrobił to lepiej i w ogóle, ale ja nie potrafię gotować. A to jest jadalne, wiem bo próbowałem. Heheh!
Czarny kot uniósł głowę i utkwił ciemne źrenice w postaci stojącej przy drzwiach. Uzumaki był troszkę upaćkany mąką, solą lub czymś takim. W dłoniach trzymał miskę czegoś co pachniało w miarę apetycznie i parowało ciepłem. Blondyn uśmiechał się szaleńczo jak zwykle. „Nie ma mowy” –pomyślał Sasuke, kiedy Naruto zaczął podchodzić w jego stronę i odwrócił pysk w inną stronę.
- Ej no! Sasuke, draniu, wiem żejesteś głodny, bo ja sam byłem głodny jak wilk. – Naruto usiadł na łóżku obokwielkiego czarnego kota, który zdawał się nie zwracać na niego najmniejszej uwagi. Chociaż jego ogon zaczął poruszać się nerwowo – Tak, musisz być głodny jak zwierze! Heheh! – blondyn nie powstrzymał się od kolejnego docinka. A Uchiha wbrew sobie zasyczał zupełnie jak zdenerwowany kot. Co uciszyło rechot chłopaka – Dobra – teraz już Naruto miał poważny wyraz twarzy. Przez chwilę uważnie przyglądał się pumie. – Nie będę patrzył. To Twoje gadanie o dumie i honorze i w ogóle, to się teges-tamteges w ogóle nie zmieniło. – z lekkim wyrzutem stwierdził Naruto wstając z posłania, jednak pozostawiając na nim miskę. – Wyjdę a Ty sobie zjedz. I mnie już tym swoim spojrzeniem nie zabijaj.– Jak powiedział tak też zrobił. Wyszedł z pokoju.
Uchiha starał się nie zwracać uwagi na miskę z jedzeniem, ale po pewnym czasie uświadomił sobie, że nie może przestać czuć. Smakowity zapach docierał do jego nozdrzy i nie dawał się odgonić, nawet jeśli Sasuke wciskał nos w poduszkę. W końcu spojrzał najedzenie i chwilę zmarł w bezruchu zastanawiając się bardzo mocno nad tym, czy to będzie w porządku, jeśli porzuci swoją dumę na rzecz posiłku. Oczywiście musiałby zjeść bez używania rąk, co było dla niego wręcz okropne. W końcu zdecydował pozwolić się skusić. Kiedy wziął pierwszy kęs, oprócz tego, że to co zrobił Uzumaki jest smaczne i nadaje się do spożycia, zauważył to, że strasznie głośno jak na siebie samego mlasnął. Minęła kolejna chwila, kiedy ponownie odważył się na jedzenie, ale tym razem nie przejmował się mlaskaniem.
„Jak ja się do cholery zachowuję?!” zapytał samego siebie, kiedy skończył wylizywać miskę.Jeszcze większego szoku doznał, zauważając to, że rozchlapał jedzenie wokół miski. Nie wpadł na pomysł by wylizać resztki i nieudolnie, starał się je zacierać rękoma, które w tej chwili niestety były kocimi łapskami. Przez to strącił z łóżka miskę, która narobiła niepotrzebnego hałasu i od razu przywołała Naruto.
- Ha! A jednak nie było takie straszne co!? – od razu na wejściu krzyknął Naruto. – Heheh, nie było takie złe, co? – zapytał nie zwracając uwagi na zmieszanie pumy.
* * *
Było już ciemno i wszystko przeszywała cisza. Nawet Uzumaki jakoś umilkł. Może to atmosfera tego domu. Aleo chota na rozmowy, a raczej monologi jakoś mu minęła. A może to przez Sasuke, który właściwie milczał zawsze, a teraz jako wielki czarny kot za dużo powiedzieć też nie mógł. Puma nieruchomo leżała na łóżku. Naruto przyklęknął przy nim opierając ramiona na poduszce tuż przed kocim łbem. Jedyną rzeczą wyraźną w półmroku były czarne oczy Sasuke, w których odbijał się blask księżyca.Spędzili już w tej ciszy około godziny. Co było dość dziwnym zjawiskiem jak na nieco nadpobudliwego Naruto. Uchiha nie mógł widzieć dokładnie jego twarzy. Zwłaszcza, że za Uzumaki’m znajdowała się okno, przez które wpadało kilka nikłych promieni światła odbijających się od księżyca. Dzięki temu sylwetka blondyna była tylko jeszcze bardziej zaciemniona. Gdyby nie genetyczne zdolności klanu Uchiha, puma z pewnością nie zauważyłaby, że od dłuższej chwili Naruto zbierał się w sobie, aby coś powiedzieć. Na jego twarzy malowała się cała gama uczuć. Blondyn nabierał powietrza w płuca lekko rozchylając wargi, by po chwili z rezygnacją wypuścić powietrze i zamknąć usta. To wszystko powodowane było przez spojrzenie tych hebanowych oczu, które okrutnie wwiercały się w umysł blondyna. Ich ciemny, niemalże czarny odcień, w tej chwili były właściwie jedyną częścią pumy, która sprawiała, że nie dało się zapomnieć kim jest naprawdę. Sasuke zawsze wydawał się chłodny Uzumaki’emu nie tylko w obyciu. Teraz zaś jego przyjaciel miał miękkie czarne futro, które zdawało się być ciepłym w dotyku. Nie tylko zadnia, kiedy jego czerń przyciągała rozgrzewające promienie słońca. Miał ochotę zanurzyć palce w tym futrze, ale wiedział, że pomysł ten mógłby się skończyć utratą ręki, bądź jakąś poważną raną. A te czarne oczy nadal wwiercały mu się w umysł. Czarny to taki ciepły kolor. A Uchiha potrafił mimo tego skumulować w nich tyle chłodu. Blondynowi zawsze trudno było się zorientować co właściwie mają w sobie te oczy. A Zdarzały się sytuacje, kiedy w tych czarnych tęczówkach znajdowało się tyle nienawiści i niechęci, a twarz Sasuke pozostawał łagodna. W dodatku jego przyjaciel nigdy nie mówił za wiele. Hmm… ale czy „przyjaciel to dobre określenie? W końcu odszedł. Zostawił go i Konohę, mimo że wtedy ta przyjaźń była dla Uzumaki’ego najważniejszą na świecie sprawą. Odszedł. A kiedy Naruto w końcu odnalazł go po raz pierwszy, te same oczy ziały pustką. I obojętnością. To wspomnienie było nie do zniesienia.
-Sasuke… – odezwał się w końcu półgłosem Naruto. Ale nie dokończył, ponieważ puma chyba jeszcze intensywniej zaczęła wbijać w niego spojrzenie czarnych oczu. Więc Uzumaki jedynie po raz kolejny wypuścił powietrze z płuc. 
„No wyduś to w końcu z siebie młotku!” – pomyślał Sasuke zirytowany już zachowaniem blondyna.
-Heheh! To nawet dziwne kiedy mogę być pewien, że nie ma szansy żebyś się cokolwiek odezwał, teges-tamteges.– ni stąd ni zowąd blondyn zaczął swoją zwykłą paplaninę i uśmiechnął się szeroko. Przerwał kontakt wzrokowy wdrapując się na łóżko na którym leżał kot -Pewnie masz coś przeciw, teges tamteges. Ale w końcu to Ty jesteś zwierzęciem aja człowiekiem. Dlatego nie będę spał na podłodze przecież .
-Khss! – żachnął się Uchiha,chcąc nie chcąc pozwalając Uzumaki’emu wpakować się na łóżko. Ten jednak w calenie przejął się jego niezadowoleniem. Najzwyklej w świecie położył się obokpumy opierając głowę o jej bok i mierzwiąc sierść na grzbiecie.
-Tak jest o wiele wygodniej! –zaśmiał się Naruto i nawet nie zwrócił uwagi na ogon, który ze złością uderzał teraz w pościel. – Ten teges- jak nie masz nic przeciwko to się trochę kimnę.
„Właśnie mam coś przeciwko” –pomyślał Sasuke, ale co miał zrobić? Postanowił nic nie robić i po prostu przeczekać, aż chłopakowi znudzi się ten głupi dowcip z zaklętą obrożą. Chociażw gruncie rzeczy wiedział, że nie powinien wtykać nosa w nie swoje sprawy. Z pewnością by zabił Uzumaki’ego, gdyby to on wykręcił mu taki numer. A Sasuke właściwie też nie zrobił tego złośliwie. Po prostu tak jakoś wyszło. Kiedyś Naruto z pewnością by sam o tym mu opowiedział. Kiedyś mówił wszystko sam z siebie, nawet jeśli Sasuke nie chciał słuchać. „To tak według Ciebie wygląda przyjaźń, co Młotku?” – Uchiha był nadal dość zirytowany. Nie dość, że znalazł się w tej głupiej sytuacji, to jeszcze ten ogon. Nie mógł go powstrzymać i ten,tak naturalnie odsłaniał jego humory. A przecież Sasuke, był zawsze mistrzem w ukrywaniu uczuć. „Może i wyglądam jak duży kot, ale nie musisz mnie traktować jak domowego zwierzaka” – pomyślał i spojrzał na opierającego się na nim blondyna. Naruto od dłuższej chwili był cicho. Pewnie zasnął. „Dobrze, że przynajmniej przez sen nie gadasz” –westchnął w myśli Uchiha i oparł łeb na potężnych łapach.
-Ten twój dom jest za duży –nagle stwierdził półgłosem Uzumaki. – Moje mieszkanie jest o wiele mniejsze, a tam też właściwie jest dość pusto…
Uchiha nie sądził, żeby Młotkowi chodziło w tej chwili o niewielką ilość mebli w mieszkaniu. Znał to uczucie.
-Dlatego raczej nie potrafiłbym zasnąć w innym pokoju. Ale, nie chodzi o pokój. Po prostu tu jesteś Ty. A chyba czujesz podobnie…
„Skończ nie chcę słuchać tych bredni, zwłaszcza że nie mam pojęcia do czego zmierzasz Młotku” –pomyślał Uchiha rozdrażniony.
-A kiedyś byliśmy naprawdę blisko. I wiesz ta nasza więź, nawet nie wiem teraz czy można to było nazwać to przyjaźnią. – ogon pumy spokojnie opadł na pościel i znieruchomiał – Ale to,teges-tamteges, było dla mnie bardzo, bardzo ważne. Nie to, że chcę Ci robić wyrzuty, że zostawiłeś to wszystko. Ale ty przecież od samego początku planowałeś odejść. Te twoje gadanie o zemście i tak dalej. – blondyn zamilkł na chwilę, zanurzając palce w czarnej sierści – Trudno z tobą tak o tym rozmawiać,bo czasem patrzysz się tak, że tracę pewność siebie. I wiem, że w gruncie rzeczy nie chciałeś tej więzi. Dlatego czasem lepiej z tobą rozmawiać wcale się na te twoje oczy nie patrząc. To było naprawdę trudne stracić przyjaciela.Chociaż to mogło wynikać z tego jaki czułem się samotny. I wiedziałem, że ty też tak się czujesz. Ale mogłem się pomylić. Może chciałem za dużo? A może chciałbym później jeszcze więcej? Bo tak się dzieje jak nie ma się nikogo bliskiego. Wtedy tego nie wiedziałem. Może gdybyśmy byli starsi rozumiałbym to.
„Baka…”
-I wiesz… może i dla ciebie to wszystko co było wcześniej się skończyło. Ale to naprawdę uspokajające być tu teraz z tobą. Nawet jeśli to wszystko nie jest teraz tym czym było wcześniej… -Uzumaki umilkł. Mięśnie jego ciała się rozluźniły, a oddech wyrównał. Zasnął.
„Jesteś młotkiem” – Sasuke ponownie wysłał w myśli obelgę pod adresem kolegi. Ale również uśmiechnął się lekko w myśli. Jak by na to nie spojrzeć. Uzumaki miał w swoim postrzeganiu trochę racji. Gdyby kiedyś był mądrzejszy, nie psuł by tej więzi. A obecność dawnego przyjaciela tak samo wpływała na niego uspokajająco.
* * *
I tak minęło im kilka dni. Sasuke powoli już zaczął przyzwyczajać się do roli pumy. Nawet już przestał go irytować jego własny ogon. Chociaż nadal wolał nie odbywać posiłków w towarzystwie Naruto. Ten i tak już zaczął go traktować jak zwierzątko domowe, a przynajmniej tak się zdawało młodemu Uchiha. Jak codziennie ostatnimi dniami wybrali się nad pobliski wodospad. Jak zwykle było w tej wycieczce więcej z zabawy niż z ciężkiego treningu.
-Teraz przyznaj kto jest największym ninja w Konoha i wkrótce będzie najlepszym Hokage jakiego kiedykolwiek wioska miała! – ze śmiechem i dumą zapytał blondyn, któremu właśnie udało się zmusić czarnego zwierza do zanurzenia pod taflę wody.
„Na pewno nie Ty młotku” –pomyślał Uchiha, chwytając zębami za łydkę tego wysławiającego swoje zdolności ninja i wciągając go pod wodę.
-Kyaaah! – pisnął niemal dziewczęco Uzumaki. I już oboje znajdowali się pod wodą. Dość szybko musieli wypłynąć na powierzchnię. W innym przepadku Naruto z pewnością by się utopił,przez niepowstrzymaną potrzebę śmiechu.
-Oż ty draniu! Hahah! – nadal zaśmiewał się blondyn wychodząc na brzeg. Był przemoczony do suchej nitki.Ubrania lepiły mu się do ciała, a błękit nieba idealnie zgrywał z kolorem jego lśniących oczu. – I patrz jak ja teraz wyglądam! Teges tamteges, cały jestem mokry!- przyglądał się czarnemu kotu wychodzącemu z wody. – A ty… a ty.. hmp..a ty wyglądasz zupełnie jak mokry kot! Bwahahaha! – Uzumaki już nie mógł dłużej powstrzymywać się od wybuchu śmiechu. Śmiejąc się pochylił się lekko do przodu trzymając się za brzuch, prawie się popłakał z tego śmiechu.
„Takie to śmieszne, tak? „ –pomyślał Sasuke, samemu uśmiechając się w myśli. Stanął na szeroko rozstawionych łapach czując, że jego sierść okropnie ocieka wodą. Pozwolił sobie ją strząsnąć tak jak to robią zwierzęta, co tylko pogłębiło atak śmiechu jaki miał Uzumaki. Niewiele myśląc, wziął lekki rozbieg i skoczył na blondasa przewracając go na ziemię i przygniatając do niej własnym ciałem. Chwilę siłowali się przewracając po trawie. Dla błękitnookiego musiała to być świetna zabawa. Uchiha właściwie również bawił się świetnie. Tylko, że musiał zwracać uwagę na to by przypadkiem nie skaleczyć Młotka swoimi pazurami albo zębami. I właśnie przez te zęby wpadł na pomysł tak głupi, że nigdy by się o to nie podejrzewał.
Puma liznęła Uzumaki’ego po policzku oznaczonym lisimi znamionami, co zaowocowało kolejną salwą śmiechu ze strony blondyna. Właściwie to teraz i Sasuke śmiał się w myśli. To dziwne, ale tylko ten Młotek, potrafił go rozśmieszyć.
-Hahaha! Fuuj! – zaśmiał się blondyn odpychając od swojej twarzy pysk zwierzęcia. A to zachęciło Uchihę do dalszego działania. Więc po raz kolejny przesunął szorstkim językiem po twarzy Uzumaki’ego. A potem jeszcze raz. I jakoś już nie mógł przestać. Mimo wszystko bawiła go ta absurdalna sytuacja.
- Sa.. hahah! Sas… Sasuke! Przestań! Hahahah! – zaśmiewał się blondyn zatapiając dłonie w gęstym czarnym futrze usiłując odciągnąć od siebie koci łeb. Uchiha bawił się tak dobrze, że nawet nie zauważył, kiedy Uzumaki przestał się śmiać i zaczął coś majstrować przy zapięciu obroży z pieczęcią. Naruto rozpiął obrożę. Nie zabrał rąk z karku pumy przemieniającej się w człowieka. Pozwolił żeby obroża spadła sobie sama, uwalniając smukłą szyję onyksowo-okiego. Przesunął opaloną dłoń na ten smukły kark, na tyle wysoko, że przydługie włosy przyjaciela załaskotały go lekko. Drugą zaś przesunął po jego plecach, umieszczając ja między łopatkami. Uchihanie zauważył jeszcze tej przemiany, więc blondyn przymknął oczy z pewnym wahaniem i rozchylił usta lekko wysuwając język. Wprost na spotkanie z językiem Sasuke. Szybko uniósł wyżej głowę stykając wargi z ustami Uchiha. Czarnowłosy raczej nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robi, zacisnął mocniej powieki i pogłębił pocałunek. Kiedy jednak zaczął tracić oddech orientując się, że to nie jest wcale żaden futurystyczny sen, oderwał się od rozgrzanych miękkich warg. Zapadła grobowa cisza. Zszokowany tym incydentem w bezruchu popatrzał pytająco na Uzumakiego. Ten jednak tylko wpatrywał się w niego tymi cholernie błękitnymi ślepiami, wstrzymując oddech. Na oznaczonych lisimi znamionami policzkach kwitły lekkie rumieńce. Wargi miał lekko rozchylone,jeszcze wilgotne oraz nabrzmiałe od pocałunku. Zanim Sasuke zdążył zebrać myśli, blondyn zrzucił go z siebie i zerwał się z ziemi.
-Eh.. uhm… ten-teges…przepraszam! – wybąkał blondyn przygryzając dolną wargę, po czym uciekł.Najzwyczajniej w świecie zostawiając Uchiha sam na sam w lesie. Do tego z zupełnym zamętem w głowie.
-Kuso..! – zaklął pod nosem Sasuke zaciskając dłoń w pięść i uderzając nią w ziemię, co spowodowało pęknięcie podłoża w kilku miejscach. Jakoś nie myślał teraz o kontrolowaniu charky. – Co to miało znaczyć młotku? – wypowiedział cicho pytanie, wzdychając.Po czym przewrócił się na plecy. Sam musiał nad tym pomyśleć.
* * *
Przez kolejnych kilka dni chłopcy widywali się sporadycznie. Nie byli już w jednej drużynie, toteż nie mieli wspólnych treningów. Nie uczestniczyli też razem w misjach. Czasem tylko mijali się w biurze Hokage. Naruto zachowywał się tak jakby nic się między nimi nie stało. Chociaż Sasuke mógłby przysiąc, że blondyn go unika. Dziwnym trafem zawsze kiedy Sasuke pojawił się w pobliżu Naruto ten milkł i czym prędzej odchodził. Tak samo i dziś, kiedy to Uchiha przybył do biura Tsunade, żeby złożyć raport z ostatniej misji.
Uchiha zapukał w drzwi gabinetu Hokage. 
-Wejść – rozległ się donośny głos Tsunade. Uchiha otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.
- To teges tamteges ja już pójdę.Cześć Tsunade ba-chan! – krzyknął Naruto i szybko wyminął Uchihę w drzwiach wychodząc.
„Tak już dłużej nie może być” –pomyślał Sasuke, już zdenerwowany tą cała sprawą.
-Raport Hokage – powiedział,zwinnie rzucając na biurko Tsunade zwinięty dokument i równie szybko co Uzumaki opuścił pomieszczenie.
-Uchiha! – krzyknęła jeszcze zanim Tsunade, ale Uchihy nie było już w pobliżu – Ah ta dzisiejsza młodzież –westchnęła zrezygnowana biorąc się za czytanie raportu.
W tym samym czasie Sasuke już zdążył dogonić Uzumakiego na korytarzu.
- Stój Młocie! – zawołał, ale zaowocowało to jedynie tym, że Naruto przyśpieszył kroku prychając ze złością.
- Hej! Mówię do ciebie! – już bardziej zdenerwowany Uchiha złapał blondyna za ramię, niedelikatnym szarpnięciem odwracając go w swoją stronę. – Co się z tobą do cholery dzieje Młotku!? Nagle odechciewa ci się ze mną rozmawiać. Unikasz mnie. Zachowujesz się jakby nic się nie stało!
-Ja?! Ja się zachowuję jakby nic się nie stało?! Ja nie chcę rozmawiać?! – zaczął krzykiem Naruto przybierając obronna postawę. – I może jeszcze to ja zostawiam wioskę!? Zostawiam… zostawiam wszystko! A potem nie chcę o tym rozmawiać?! Bo w końcu z tobą się nic nie stało!To ja też mogę się zachowywać jakby się nic nie stało! Żebyś wiedział draniu,że ja nie zamykam się w sobie tak jak ty! – tutaj uderzył Uchihę w pierś wskazującym palcem – To nie ja jestem osobą, która jak gdyby nigdy nic zostawia swojego JEDYNEGO przyjaciela. To nie ja uważam, że nic się nie stało! Bo to TY odszedłeś do tego Wężowego Sannin’a! To TY zniknąłeś na kilka lat i uważasz, że wszystko jest OK! – Naruto nie przestawał krzyczeć. Sasuke już zaczynała od tego krzyku boleć głowa. Dałby wszystko, żeby tylko zamknąć mu usta.
- A TY ciągle tylko ta zemsta!Albo że ma….! – Naruto nie skończył jednak już tego zdania. Ponieważ Sasukezłapał go za włosy, gwałtownym ruchem przyciągając jego twarz ku sobie. Zwinnym językiem wpił się w jego usta. Blondas chwilkę wymachiwał rękoma jakby nie wiedząc co z nimi zrobić, aż w końcu oparł je na ramionach czarnowłosego. Nagle zapomniał o wszystkim. Odwzajemnił pocałunek, mocno przyciągając do siebie Uchihę za koszulę. Zupełnie zgubił już wątek. W jego głowie zapanował zamęt,ale to było w tej chwili nie ważne. Ważne były teraz usta Uchihy, miażdżące w namiętnym pocałunku jego własne wargi. Chłodne palce Sasuke przesunęły się z miękkich blond włosów na policzki oznaczone lisimi znamionami, gładka opalona skóra biła ciepłem, którego jemu samemu ciągle brakowało. Przesunął dłońmi po smukłej szyi Uzumiaki’ego, zsunął je po plecach zakrytych pomarańczowym materiałem starając się przycisnąć chłopaka do siebie mocniej niż to obecnie miało miejsce. Tego jednak było nadal za mało. Kiedy zsunął dłonie na umięśnione pośladki blondyna jego samego zadziwił przyjemny dreszcz, który przesunął się wzdłuż jego kręgosłupa. Naruto przycisnął swoje biodra do Sasuke, odrywając się od jego ust by chociaż na chwilę móc złapać oddech. Wtedy to wargi czarnowłosego zsunęły się po opalonej skórze linii szczęki za smukła szyję blondyna. To aż dziwne że nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, żeby posmakować skóry przyjaciela. Jej smak podobny był do jego zapachu i lekko słonawy. Przesunął jedną z dłoni wyżej, podnosząc lekko pomarańczową bluzę także poczuł pod palcami ciepłą skórę pleców chłopaka. Przycisnął otwartą dłonią krzyż chłopaka sprawiając że przywarli do siebie jeszcze dokładniej. Fala ciepłego dreszczu przepłynęła przez podbrzusze Uchihy. Drugą ręką wymacał klamkę do pobliskich drzwi. Otworzył je i naparł na blondyna zmuszając go tym samym by idąc do tyłu wszedł do pomieszczenia. Było to jakieś archiwum.Wszędzie walały się jakieś papierzyska. Naruto również rozejrzał się po pomieszczeniu odsuwając się lekko od Uchihy.
- Sas… Sasuke!- odezwał się oburzonym tonem Uzumaki. Ale jego spojrzenie i tak było już lekko przymglone.
-Urusai Usuratonkachi –powiedział chłodnym tonem czarnowłosy, ale to był jedyny chłód na jaki mógł się w tej chwili zdobyć. Pchnął towarzysza w stronę pobliskiego stołu na którym leżały jedne z wielu papierzysk. Kilka kartek wzleciało w powietrze.
-Draniu! – podniósł głos błękitnooki kiedy wpadł na mebel. Był już nieźle wkurzony zachowaniem Sasuke.Ale nic nie mógł poradzić na to, że już pozwolił na tak dużo. Sam odkrył przed Uchihą swój słaby punkt. Jedyne co teraz mógł zrobić to spróbować ochłonąć wbijając nienawistne spojrzenie w zbliżającego się do niego powolnym krokiem Sasuke.
C.D.N.
by N

Gładkość sierści [Part V]

Gładkość sierści
Rozdział V
„Palą się plany”

Cholera nic nie widzę. – pomyślał Naruto nie mogąc usiedzieć w miejscu.
„Zamknij się młotku!” – usłyszał we własnej głowie niemal natychmiastową odpowiedź Uchihy – „Twoje ADHD nie pozwala mi przekazywać na bieżąco relacji”
„Pff!Znalazł się komentator” – „odmyślał” blondyn.
„Naruto!” –uciszyli go chórem Kakashi i Inuzuka. Hatake wiedział już wcześniej, że misja w takim składzie nie będzie łatwa. Nie spodziewał się jednak, aż takich komplikacji jak pojawienie się dwóch członków Akatsuki. „Ten człowiek-rekin nic nie mówi, jedynie się rozgląda. Chyba bardziej robi za body-guarda. Pff! Itachi rozmawia z kobietą” – Sasuke kontynuował raport. Szczególnie teraz należało mieć oko na zachowanie Sasuke. A i technika ułatwiająca komunikację komplikowała sprawę. Trudno przemyśleć dobrze taktykę, kiedy ma się pod opieką w gorącej wodzie kąpanych shinobi. Ledwo co zdołał o tym pomyśleć, a jego głowę zalały cudze myśli. Na tyle, że już trudno było rozpoznać swoje własne.
„Eej no Kakashi sensei, potrafię dostosować się do rozkazów” „Że niby źle mieć mnie w drużynie?” „Kiedy zdecydowałem się na powrót do wioski,zdecydowałem również podporządkować się regułom.” „Nie mam ADHD draniu!” „Nawet jeśli jest tu mój brat…” Możecie się wreszcie zamknąć?” „I jak mogłeś z tym kotem…?!” „Odmówiła im.” „To naprawdę Akatsuki…?” „Może przeczekamy ich wizytę…” „I tak jeszcze go dorwę…”Ile do cholery on widział…?” „Nie wyglądają na zadowolonych…” „Za mało czasu”Hatake zerwał technikę połączenia umysłów. To było zbyt dekoncentrujące. Nie miał jednak zbyt wiele czasu. Z pomieszczenia w którym odbywało się spotkanie zbiegłej z Akatsuki dobiegł go odgłos uderzenia. Między rozmówcami doszło do potyczki. A jeden z członków drużyny Kakashiego był w środku. Pies wyczołgał się z kryjówki i przemienił się na powrót w człowieka. Hatake odsunął opaskę i od razu aktywował sharingan.
Trzech shinobi oraz pies niczym burza wpadło do pomieszczenia. „Kuso!” –Zaklął w myśli Hatake – „Za mało miejsca do walki”.
-Naruto, Kiba ! – zaczął Kakashi nie patrząc nawet na towarzyszy – zajmijcie się zbiegłą. Nie pozwólcie jej uciec! – chłopcy i pies bez szemrania ruszyli w stronę kobiety. Chociaż nie było to takie łatwe ze względu na ciasnotę pomieszczenia. A więc z braku miejsca przebiegli przez pokój przyczepiając stopy do sufitu i ścian za pomocą czakry.
-Nie wtrącaj się Kakashi – Sasuke wstrzymał jounina przed wtrąceniem się do walki. – On jest mój – powiedział wyciągając miecz i mierząc brata spojrzeniem. Itachi pozwolił sobie na kpiący uśmiech. Nie minęła nawet sekunda kiedy obraz przed oczami młodszego Uchihy zlał się w jednolitą szarość.
* * *
Sasuke stał wpustce. Otaczała go ciemność. Cisza niemalże raniła jego uszy. Miał wrażenie jakby spędził tak wieczność. Samotność była niemal namacalna.
- Itachi! Przeklęty morderco! -zawołał Sasuke. Wiedział, że dał się złapać w technikę, której jego starszy brat już wcześniej na nim użył. Teraz jednak nie miał zamiaru poddać się magnekyou sharinganowi – Tchórzu! Tylko tak potrafisz walczyć? – zapytał z kapiącym uśmiechem.
-Kap.. kap.. kap… – odgłos rozbijających kropli dotarł do uszu Sasuke. Pusta wokół niego nabrała kształtów. Stał po środku ciemnego pomieszczenia. Wszystko pokryte było krwią.Na podłodze leżały ciała jego rodziców.
- Głupiutki młodszy braciszek –niskim i bezbarwnym tonem powiedziała wysoka postać zatopiona w ciemności.Jedynie krwiste oczy wyróżniały się z mroku. – Nadal nie potrafisz się jej oprzeć.
Do Sasuke niczym trucizna zaczęły się sączyć myśli o samotności. Bezradności. Nie obronił swojej rodziny. Był za słaby. „Dlaczego? Dlaczego do cholery?!” pytania same rodziły się w głowie Sasuke „Nie… Nie mogę.. Nie mogę w to wierzyć… ale.. To moja wina..”. Nie chciał umierać. W tej chwili znowu był małym chłopcem, który bezradnie płakał nad martwymi ciałami rodziców, który nie potrafił nic zrobić żeby ich ocalić. Bał się teraz tylko o swoje własne życie.
- Głupiutki młodszy braciszek –powiedział już kpiąco Itachi. Za bardzo uwierzył w działanie swojej techniki.Stracił czujność i to był jego błąd. Sasuke uśmiechnął się pod nosem.
-Powtarzasz się Itachi. – już nie był bezradnym dzieckiem. Był mścicielem z nie znającym litości ostrzem w dłoni.I to właśnie ostrze ze świstem przecięło powietrze by zatopić się w skórze znienawidzonego brata. Niestety postać brata była jedynie złudzeniem, którego obraz rozwiał się po przecięciu mieczem.
-Nie nienawidzisz mnie wystarczająco mocno bracie. – starszy Uchiha pojawił się zaraz za plecami Sasuke. Ten zaś nie zrażony poprzednim niepowodzeniem kontynuował atak jednocześnie usiłując wypchnąć Itachiego z własnej głowy.
- Nadal jesteś jedynie głupiutkim młodszym braciszkiem. Najwyraźniej na mało mnie nienawidzisz.- odezwał się lekko rozbawionym aczkolwiek spokojnym tonem Itachi. Sasuke raz po raz przecinał powietrze mieczem czując jak technika w którą dał się złapać słabnie.Aktywował własny sharingan. Wiedział gdzie wycelować pchnięcie ostrza, jeszcze nim Itachi się w nim pojawił. Ku zdziwieniu mściciela, ostrze nie przecięło jedynie powietrza. Napotkało niewielki opór by wbić się w żywą tkankę. „Zerwałem magnekyou sharingan…?” Zastanowił się Sasuke wyrywając miecz, a na jego twarz opadły kropelki jeszcze ciepłej lepkiej krwi.
- Powinienem zabrać ci więcej –powiedział Itachi, a jego postać zaczęła się rozmywać. Mrok zaczęło przebijać światło dnia. Sasuke wracał do realnego miejsca walki. Widma wywołane przez Itachiego znikły. Obaj członkowie Akatsuki znikli. Krew na jego twarzy jednak pozostała. Skierował spojrzenie na swój miecz. Ostrze było umazane krwią. Sasuke uderzyła myśl -„skąd ta krew?”.
Do uszu Sasuke dotarły nareszcie realne odgłosy. Jednak jeszcze nie rozpoznawał ich znaczenia. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zbiegła chciała się uwolnić i zwiać jednak ujadający głośno Akamaru nie pozwalał jej się ruszyć z miejsca. Przez co kobieta darła się wniebogłosy. Prawdopodobnie nie przepadała za psami. Kakashi wydawał jakieś polecenia, które przekrzykiwał Kiba. Ale nie rozpoznawał głosu Naruto. To niemożliwe, żeby ten młotek był teraz cicho. Uwagę Sasuke przykuła czerwień. Napodłodze leżał czarny płaszcz Akatsuki, zdobiony czerwonymi chmurami. Czerwień leniwie spełzła na szarą podłogę nabierając głębszego odcienia. To była krew. Inuzuka klęcząc koło czarnego płaszcza zasłaniał widok bezwładnego ciała broczącego krwią.Sasuke posunął się krok do przodu, aby zobaczyć oczy błękitne niczym niebo,które zdawały się gasnąć. Hatake również pochylał się nad niegdyś jego najlepszym przyjacielem. „Nie, nie, nie” – myśli Uchihy zaczęły się zapętlać.Kakashi mówił coś do niego. Ale czarnowłosy mógł teraz jedynie skupić uwagę na dłoniach Kiby, uciskających obficie krwawiącą ranę na brzuchu Naruto.
Sasuke! Ocknij się wreszcie i ruszsię do cholery! – wrzask jounina wyrwał Sasuke z odrętwienia.
Uchiha w końcu doskoczył do Naruto, sprawdzając to jak bardzo ranny Uzumaki jest. „Sam mu to zrobiłem!”, przeklął w myślach. Po raz pierwszy od śmierci rodziców, czuł się tak cholernie winny, przyglądając się zaciśniętym mocno powiekom Naruto.
* * *
Jakimś cudem i w miarę szybko,udało im się wrócić do Konohy, i szpitala, oddając blondasa pod opiekę medyków.Według Kakashiego najważniejsze było, że wykonali misję mimo komplikacji. Co nieco dziwiło Uchihę. Zwłaszcza, że doskonale słyszał wrzaski Tsunade, kiedy ta już po opatrzeniu Uzumakiego przyjmowała raport od Hatake. W dodatku Kiba z Akamaru dziwnie przyglądali się Uchiha, gdy ten zechciał zajrzeć co z Naruto. A więc jedynie wyminął salę w której leżał blondyn, udając że nic nie obchodzi go jego stan. Wyszedł na dach szpitala. Chyba będzie musiał dłużej poczekać, aż blondyn będzie sam. Już widział Irukę śpieszącego w stronę szpitala. Nie wiadomo ile osób jeszcze „przyszwęda” się, żeby sprawdzić stan Młotka. Wbrew wcześniejszemu zniechęceniu mieszkańców, Naruto był teraz osobą bardzo popularną w wiosce.
-Sasuke-kun! – błogą ciszę jakąUchiha odnalazł przerwał landrynkowaty głos Sakury. – A więc tu jesteś. Hihihi– zaśmiała się różowo-włosa. Uchiha posłał jej jedynie chłodne spojrzenie i odwrócił się do niej tyłem. Nie miał zamiaru z nią rozmawiać. Właściwie najodpowiedniejszym teraz było się zmyć.
-Sasuke –zaczęła ponownie Haruno już poważniejszym tonem. –Chodzi o Naruto, prawda? – spytała się nieco zmartwiona. – Nie myśl o tym. To nie była twoja wina. – położyła dłoń na ramieniu czarnowłosego. Przez chwilę miał ochotę zrzucić jej rękę. Ale zmiana jej tonu go zaciekawiła. – Z tego co wiem, Naruto oberwał zupełnie przypadkiem w całym tym zamieszaniu. I chyba nikt Ci tego nie mówił, ale udało ci się ranić Itachiego. – uśmiechnęła się Sakura. – Poza tym Naruto ma Kyubiego, dzięki jego chakrze szybko się z tego wyliże.
-Hm – odmruknął Sasuke przyjmując te informacje do wiadomości. Haruno jednak zmieniła się przez czas jego nieobecności. Spoważniała. Może jednak będzie w stanie ją polubić. Zdobył sięna nikły uśmiech do dziewczyny.
- Sasuke-kun, skoro to już wyjaśnione, to może wybierzemy się na randkę? – zaproponowała rozanielona dziewczyna, wracając do swojego zwyczajnego tonu i w jej mniemaniu uwodzicielsko, wachlując rzęsami.
-Nie – odpowiedział krótko Sasukei złożył jedną dłonią technikę, dzięki której zniknął z oczu Haruno w kłębkach szarego dymu. „Jednak aż tak bardzo się nie zmieniła” – pomyślał Uchicha.
* * *
Sasuke wskoczył przez otwarteokno do Sali w której leżał Naruto. Blondyn jak na jego oko nie wyglądał najlepiej. Zbyt spokojny. Jego skóra również wydawała się być bledsza. Ale z pewnością Uzumaki wyjdzie ze szpitala wcześniej niż ktokolwiek by się domyślał.Stan fizyczny młotka nie był jednak jedyną sprawą jakiej Sasuke chciał się teraz dowiedzieć. Aktywował sharingan.
* * *
Uzumaki ćwiczył. Otoczony był lasem. Ciepły wiatr poruszał gałęziami roznosząc zapach lata. W pobliskiej wiosce odbywał się jakiś festyn, co można było wywnioskować po odgłosach zabawy i niesionej przez wiatr muzyki.
- Yo! Naruto! – odezwał się Jiraya, który pojawił się znikąd. – Może już skończysz na dziś. Przydałby ci się odpoczynek – stwierdził sannin. Sam już od dłuższego czasu wypoczywał.Doskonale bawił się na festynie i był już lekko wstawiony. –Już drugą noc jesteś na nogach. Jeśli się zbytnio przeforsujesz trening pójdzie na marne.
- Heheh! Ero-sannin – zaśmiał się Naruto przerywając trening. Prawą ręką podrapał się po karku. – już się nie bawisz? – spytał.
-Można powiedzieć, że już się ubawiłem – odpowiedział Jiraya podchodząc do Uzumakiego. – Wiesz zbieranie informacji do książki wymaga wiele poświęceń. Ha ha! A kobiety z tej wioski są bardzo gorące. –uśmiechnął się srebrno-włosy. – Tak czy inaczej oboje już powinniśmy odpocząć.

-Ero-sannin! – obruszył się Naruto nadymając policzki i krzyżując ręce na piersi. – Przecież wiesz, że ja nie męczę się tak łatwo! – powiedział obrażonym tonem. – Mam w sobie demona –przy tym zdaniu głos Uzumakiego nieco zmatowiał. Opuścił ręce i wbił spojrzenie gdzieś w ziemię. Zieleń trawy już znikła pozostawiając twardy, wypalony czakrą grunt. – Nie jestem taki jak inni. – w głosie blondyna dało się wyczuć coś na kształt wyrzutu.
-Ahh! Naruto. – zagaił ponownie tonem przyjacielskiej pogawędki Jiraya – Nie jesteś jak inni i właśnie dlatego jesteś moim uczniem. Jesteś bardzo silnym shinobi.
- Nie jestem. Jestem jeszcze za słaby… – Naruto odwrócił się od sannina powracając do treningu. – Za słaby żeby sprowadzić go z powrotem. Dlatego muszę trenować.
Jiraya zmarszczył brwi wpatrując się w chłopaka. Blondyn ledwo już trzymał się na nogach. Jego ciało drżało z zmęczenia, a mimo to nadal podejmował próby treningu. Każdy miewał gorsze dni,ale to nie było w stylu Uzumakiego. Naruto podnosił się po każdej porażce z jeszcze większą motywacją, jeszcze silniejszy niż przedtem. Nie w jego stylu było użalać się nad sobą.
- Naruto… – Jiraya już ciszej i spokojniej wypowiedział imię chłopaka, kładąc mu rękę na ramieniu – Chodźmy już odpocząć.
-Nie! – chłopak odtrącił jego rękę o mało się nie przewracając. – Jeśli teraz się poddam już nigdy nie uda mi się sprowadzić Sasuke z powrotem. – krzyknął łamiącym się głosem. Jiraya ponownie złapał go za rękę i dość brutalnie szarpnął odwracając w swoją stronę.
-Dość! Jeśli nie będziesz znał umiaru, cały ten trening będzie gówno warty! – warknął już zdenerwowany postawą chłopaka srebrno-włosy. – Musisz…!- zaczął Jiraya, ale nie skończył widząc, łzy na twarzy swojego ucznia.
- Nie mogę… nie mogę Jiraya. Jeśli teraz skończę.. odpuszczę, to wszystko straci sens – posłał błagające spojrzenie do swojego sensei’a – Puść mnie! – próbował się wyszarpnąć. Ale sannin na to nie pozwolił, przez co Uzumaki jedynie stracił równowagę.
-Nie mogę, nie mogę… Ja nie chcęęę…! –Naruto już rozkleił się na dobre kiedy Jiraya przyciągnął go ku sobie.
- Naruto… – oglądanie blondyna wtakim stanie nie sprawiało sanninowi przyjemności. Nie chciał go oglądać w takim stanie. Powoli opadł na kolana obejmując blondyna ramionami.
-To mój pierwszy prawdziwy przyjaciel. Nie chcę tego tak zo.. zostawić. – łkał Naruto. Teraz już jego ciało nie tylko drżało od przemęczenia. Poruszał nim powstrzymywany szloch. –nie mogę… Sas… Sasuke.. nie chcę…!
-Ciii.. wiem, Naruto –uspokajająco gładził go po włosach. Pozwalał, aby chłopak się wypłakał. Każdy czasem musi z siebie to wyrzucić. Tulił do siebie drobne ciało, czując każdy wstrząsający nim dreszcz. – spokojnie… ciii… – Czuł smak słonych łez chłopaka,które sam nie wiedział kiedy zaczął scałowywać. Nie wiedział też kiedy własnymi wargami odnalazł usta chłopaka. Ten nie uciekał, jedynie zachęcająco rozchylił słone wargi i wczepił się mocniej w sannina. Całowali się zachłannie dłuższą chwilę. Namiętność wynikająca z przypadku, nadmiaru emocji na raz. Naruto nie przeszkadzało, że jego sensei smakował sake. Nie oponował również kiedy sannin zrzucił górne okrycie. A nawet sam pomógł mu z rozpięciem zamka własnej bluzy.
Sasuke dezaktywował sharingan tknięty dziwnym uczuciem. Nie chciał oglądać tego po raz kolejny.
* * *
Chwilę po tym Uchiha siedział w domu, wertując manuskrypty z różnymi technikami. Był wściekły, ale nie potrafił dokładnie określić powodu swojej wściekłości. Zastanawiał się nad dwiema opcjami. Mianowicie nad tym, czy denerwowało go to, że mimo ciężkiego treningu poddał się technice Itachiego i przez to zranił członka swojej drużyny, czy może przez to, iż ten zraniony członek drużyny, będąc nawet nieprzytomnym, ma w głowie tyle myśli o starym zboczeńcu. Przerzucając techniki jego wzrok nagle zatrzymał się na jednej z nich. Rozłożył zwój i uważnie przeczytał jego zawartość. Jutsu było dość trudne, ale przecież nie dla kogoś z tak wybitnego klanu jakim niegdyś był Uchiha. Nie różniło się zbytnio od techniki, której uczył się poprzednio, ale wymagało większej kumulacji chakry i dokładniejszego zapanowania nad nią. Sasuke wstał z podłogi i wyszedł z biblioteki na ogród, gdzie rozpoczął ćwiczenia. Musiał wyżyć się na czymś, a nie chcąc niepotrzebnie marnować swojej energii, postanowił nauczyć się kolejnej techniki. Słońce nieco raziło go w oczy, kiedy usiadł na drewnianej podłodze, zwieszając nogi w dół i pozwalając by stopy dotykały soczyście zielonej trawy. Jeszcze raz, dokładniej przeczytał zwój, po czym wstał i odszedł nieco od domu, zagłębiając się bardziej w ogrodzie, gdzie postanowił przejść do praktycznych ćwiczeń. Technika była podobna do poprzedniej. Mianowicie shinobi używając jej mógł przemienić się w zwierze. Jednak zwierze było większych rozmiarów niż to występuje w naturze.Zaletą tej techniki zaś była większa zdolność do kontroli nad charą oraz możliwość łączenia jej z innymi technikami.
* * *
Tak jak zapowiedziała Sakura,Naruto nie spędził za dużo czasu w szpitalu. Właściwie opuścił tę placówkę już po trzech dniach. Niekoniecznie z zgodą udzieloną przez medyków. Plotki o tej głośnej ucieczce dotarły nawet do Sasuke, który niezbyt często opuszczał mury swojej rezydencji jeśli nie było to konieczne. Niby wiedział, że powinien przeprosić blondyna. Ale z drugiej strony, gdyby ten był choć odrobinę mądrzejszy wyszedłby z wszystkiego cało. A Uchiha nie był usposobiony do przepraszania. Aby uniknąć dziwnych rozmyślań na temat swojego niegdyś najlepszego przyjaciela, całkowicie pogrążył się w nauce i ćwiczeniach nowej techniki. Mimo tych jakże pochłaniających zajęć nie mógł nie zauważyć, że Uzumaki odwiedził go kilkakrotnie. Jakkolwiek by nie próbował ukryć swojej obecności na włościach Sasuke, nie mógł uciec przed sharinganem. Lecz czarnowłosy udawał, że nie dostrzega jego obecności kontynuując trening.
Sasuke udało się już utrzymać formę czarnej pumy dłużej niż dwie godziny, bez niepotrzebnych strat chakry.Jednak to jego zdaniem nie było czymś wystarczającym. Zwłaszcza, że chciał połączyć technikę z sharinganem. Może to dlatego nie zauważył obecności Naruto do czasu, aż ten znajdował się kilka metrów od niego, kiedy jako puma wygrzewał się na progu domu.
- Ohayou draniu! Już Ci się znudziło udawanie zwierzątek domowych teges-tamteges? - zagadał odważnie Naruto. Kot wielkich rozmiarów jedynie na chwilę skierował na niego znudzone spojrzenie, po czym położył łeb na mocnych łapach.
- Co? Już Ci się nie chce ze mną gadać? – blondyn nie rezygnował z prób zwrócenia na siebie uwagi Uchihy.Zwierzę jak znudzone sapnęło przez nos. –No tak, pewnie wolisz sobie szpiegować niż po prostu spytać jak coś cię zaciekawi.
„A więc o to ci chodzi Młotku!” –pomyślał Sasuke podnosząc się na cztery łapy i „ksycząc” nieznacznie. Miał już dość tej paplaniny.
- Swoją drogą niezłe futerko,teges-tamteges. W ogóle to zaczynasz się zachowywać jak kot. A kocie żarcie też jesz? Hehehe! – zadrwił Uzumaki. Kot nieśpiesznie zeskoczył z progu mieszkania,chcąc ominąć blondyna, zanim zrobi mu krzywdę. Chcąc – nie chcąc, Uzumaki posiadał wyjątkową umiejętność irytowania Uchihy.
- Draniu, pewnie się trochę zmartwisz, ale takiemu dużemu zwierzęciu będzie o wiele trudniej szpiegować. Achyba do niczego innego ci ta technika nie jest po… – tego zdania blondyn już nie dokończył. Ponieważ czarna puma rzuciła się na niego powalając na ziemię w ułamku sekundy.
Był to trudny, a zarazem dziwny sparring.Zwierzę kontra człowiek. Nie trwał on jednak długo. Sasuke zeskoczył z blondyna, kiedy ten ni stąd ni zowąd przestał się rzucać i wpatrywał się w niego szeroko otwartymi błękitnymi oczyma. Poza tym coś mu w tym wszystkim nie pasowało. Coś uwierało go w szyję. Postanowił wrócić do swojej normalnej formy.Tylko, że… Nie mógł.
Zwrócił wściekłe i może nieco spanikowane spojrzenie na blondyna, który przyglądał się mu wstrzymując oddech.Po chwili Naruto ryknął śmiechem.
- Hahahaha! Wpadłeś! Teraz Cię mam!– zaśmiał się Uzumaki, dosłownie tarzając się ze śmiechu w miejscu, gdzie przed chwilą przewrócił go Sasuke. Uchiha już szykował się do ponownego skoku, kiedy Naruto nagle przestał się śmiać i wyciągnął w jego stronę dłoń.
- Stój! Jeśli mnie teraz zabijesz,nigdy nie pozbędziesz się obroży z pieczęcią! – krzyknął całkiem poważnym tonem. Zaraz jednak uśmiechnął się szeroko pokazując szereg białych ząbków –Teraz dowiesz się na własnej skórze, że nie warto zadzierać z przyszłym Hokage, Uzumaki Naruto!
C.D.N.
by Api & N