środa, 27 lutego 2013

Gładkość sierści [Part V]

Gładkość sierści
Rozdział V
„Palą się plany”

Cholera nic nie widzę. – pomyślał Naruto nie mogąc usiedzieć w miejscu.
„Zamknij się młotku!” – usłyszał we własnej głowie niemal natychmiastową odpowiedź Uchihy – „Twoje ADHD nie pozwala mi przekazywać na bieżąco relacji”
„Pff!Znalazł się komentator” – „odmyślał” blondyn.
„Naruto!” –uciszyli go chórem Kakashi i Inuzuka. Hatake wiedział już wcześniej, że misja w takim składzie nie będzie łatwa. Nie spodziewał się jednak, aż takich komplikacji jak pojawienie się dwóch członków Akatsuki. „Ten człowiek-rekin nic nie mówi, jedynie się rozgląda. Chyba bardziej robi za body-guarda. Pff! Itachi rozmawia z kobietą” – Sasuke kontynuował raport. Szczególnie teraz należało mieć oko na zachowanie Sasuke. A i technika ułatwiająca komunikację komplikowała sprawę. Trudno przemyśleć dobrze taktykę, kiedy ma się pod opieką w gorącej wodzie kąpanych shinobi. Ledwo co zdołał o tym pomyśleć, a jego głowę zalały cudze myśli. Na tyle, że już trudno było rozpoznać swoje własne.
„Eej no Kakashi sensei, potrafię dostosować się do rozkazów” „Że niby źle mieć mnie w drużynie?” „Kiedy zdecydowałem się na powrót do wioski,zdecydowałem również podporządkować się regułom.” „Nie mam ADHD draniu!” „Nawet jeśli jest tu mój brat…” Możecie się wreszcie zamknąć?” „I jak mogłeś z tym kotem…?!” „Odmówiła im.” „To naprawdę Akatsuki…?” „Może przeczekamy ich wizytę…” „I tak jeszcze go dorwę…”Ile do cholery on widział…?” „Nie wyglądają na zadowolonych…” „Za mało czasu”Hatake zerwał technikę połączenia umysłów. To było zbyt dekoncentrujące. Nie miał jednak zbyt wiele czasu. Z pomieszczenia w którym odbywało się spotkanie zbiegłej z Akatsuki dobiegł go odgłos uderzenia. Między rozmówcami doszło do potyczki. A jeden z członków drużyny Kakashiego był w środku. Pies wyczołgał się z kryjówki i przemienił się na powrót w człowieka. Hatake odsunął opaskę i od razu aktywował sharingan.
Trzech shinobi oraz pies niczym burza wpadło do pomieszczenia. „Kuso!” –Zaklął w myśli Hatake – „Za mało miejsca do walki”.
-Naruto, Kiba ! – zaczął Kakashi nie patrząc nawet na towarzyszy – zajmijcie się zbiegłą. Nie pozwólcie jej uciec! – chłopcy i pies bez szemrania ruszyli w stronę kobiety. Chociaż nie było to takie łatwe ze względu na ciasnotę pomieszczenia. A więc z braku miejsca przebiegli przez pokój przyczepiając stopy do sufitu i ścian za pomocą czakry.
-Nie wtrącaj się Kakashi – Sasuke wstrzymał jounina przed wtrąceniem się do walki. – On jest mój – powiedział wyciągając miecz i mierząc brata spojrzeniem. Itachi pozwolił sobie na kpiący uśmiech. Nie minęła nawet sekunda kiedy obraz przed oczami młodszego Uchihy zlał się w jednolitą szarość.
* * *
Sasuke stał wpustce. Otaczała go ciemność. Cisza niemalże raniła jego uszy. Miał wrażenie jakby spędził tak wieczność. Samotność była niemal namacalna.
- Itachi! Przeklęty morderco! -zawołał Sasuke. Wiedział, że dał się złapać w technikę, której jego starszy brat już wcześniej na nim użył. Teraz jednak nie miał zamiaru poddać się magnekyou sharinganowi – Tchórzu! Tylko tak potrafisz walczyć? – zapytał z kapiącym uśmiechem.
-Kap.. kap.. kap… – odgłos rozbijających kropli dotarł do uszu Sasuke. Pusta wokół niego nabrała kształtów. Stał po środku ciemnego pomieszczenia. Wszystko pokryte było krwią.Na podłodze leżały ciała jego rodziców.
- Głupiutki młodszy braciszek –niskim i bezbarwnym tonem powiedziała wysoka postać zatopiona w ciemności.Jedynie krwiste oczy wyróżniały się z mroku. – Nadal nie potrafisz się jej oprzeć.
Do Sasuke niczym trucizna zaczęły się sączyć myśli o samotności. Bezradności. Nie obronił swojej rodziny. Był za słaby. „Dlaczego? Dlaczego do cholery?!” pytania same rodziły się w głowie Sasuke „Nie… Nie mogę.. Nie mogę w to wierzyć… ale.. To moja wina..”. Nie chciał umierać. W tej chwili znowu był małym chłopcem, który bezradnie płakał nad martwymi ciałami rodziców, który nie potrafił nic zrobić żeby ich ocalić. Bał się teraz tylko o swoje własne życie.
- Głupiutki młodszy braciszek –powiedział już kpiąco Itachi. Za bardzo uwierzył w działanie swojej techniki.Stracił czujność i to był jego błąd. Sasuke uśmiechnął się pod nosem.
-Powtarzasz się Itachi. – już nie był bezradnym dzieckiem. Był mścicielem z nie znającym litości ostrzem w dłoni.I to właśnie ostrze ze świstem przecięło powietrze by zatopić się w skórze znienawidzonego brata. Niestety postać brata była jedynie złudzeniem, którego obraz rozwiał się po przecięciu mieczem.
-Nie nienawidzisz mnie wystarczająco mocno bracie. – starszy Uchiha pojawił się zaraz za plecami Sasuke. Ten zaś nie zrażony poprzednim niepowodzeniem kontynuował atak jednocześnie usiłując wypchnąć Itachiego z własnej głowy.
- Nadal jesteś jedynie głupiutkim młodszym braciszkiem. Najwyraźniej na mało mnie nienawidzisz.- odezwał się lekko rozbawionym aczkolwiek spokojnym tonem Itachi. Sasuke raz po raz przecinał powietrze mieczem czując jak technika w którą dał się złapać słabnie.Aktywował własny sharingan. Wiedział gdzie wycelować pchnięcie ostrza, jeszcze nim Itachi się w nim pojawił. Ku zdziwieniu mściciela, ostrze nie przecięło jedynie powietrza. Napotkało niewielki opór by wbić się w żywą tkankę. „Zerwałem magnekyou sharingan…?” Zastanowił się Sasuke wyrywając miecz, a na jego twarz opadły kropelki jeszcze ciepłej lepkiej krwi.
- Powinienem zabrać ci więcej –powiedział Itachi, a jego postać zaczęła się rozmywać. Mrok zaczęło przebijać światło dnia. Sasuke wracał do realnego miejsca walki. Widma wywołane przez Itachiego znikły. Obaj członkowie Akatsuki znikli. Krew na jego twarzy jednak pozostała. Skierował spojrzenie na swój miecz. Ostrze było umazane krwią. Sasuke uderzyła myśl -„skąd ta krew?”.
Do uszu Sasuke dotarły nareszcie realne odgłosy. Jednak jeszcze nie rozpoznawał ich znaczenia. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zbiegła chciała się uwolnić i zwiać jednak ujadający głośno Akamaru nie pozwalał jej się ruszyć z miejsca. Przez co kobieta darła się wniebogłosy. Prawdopodobnie nie przepadała za psami. Kakashi wydawał jakieś polecenia, które przekrzykiwał Kiba. Ale nie rozpoznawał głosu Naruto. To niemożliwe, żeby ten młotek był teraz cicho. Uwagę Sasuke przykuła czerwień. Napodłodze leżał czarny płaszcz Akatsuki, zdobiony czerwonymi chmurami. Czerwień leniwie spełzła na szarą podłogę nabierając głębszego odcienia. To była krew. Inuzuka klęcząc koło czarnego płaszcza zasłaniał widok bezwładnego ciała broczącego krwią.Sasuke posunął się krok do przodu, aby zobaczyć oczy błękitne niczym niebo,które zdawały się gasnąć. Hatake również pochylał się nad niegdyś jego najlepszym przyjacielem. „Nie, nie, nie” – myśli Uchihy zaczęły się zapętlać.Kakashi mówił coś do niego. Ale czarnowłosy mógł teraz jedynie skupić uwagę na dłoniach Kiby, uciskających obficie krwawiącą ranę na brzuchu Naruto.
Sasuke! Ocknij się wreszcie i ruszsię do cholery! – wrzask jounina wyrwał Sasuke z odrętwienia.
Uchiha w końcu doskoczył do Naruto, sprawdzając to jak bardzo ranny Uzumaki jest. „Sam mu to zrobiłem!”, przeklął w myślach. Po raz pierwszy od śmierci rodziców, czuł się tak cholernie winny, przyglądając się zaciśniętym mocno powiekom Naruto.
* * *
Jakimś cudem i w miarę szybko,udało im się wrócić do Konohy, i szpitala, oddając blondasa pod opiekę medyków.Według Kakashiego najważniejsze było, że wykonali misję mimo komplikacji. Co nieco dziwiło Uchihę. Zwłaszcza, że doskonale słyszał wrzaski Tsunade, kiedy ta już po opatrzeniu Uzumakiego przyjmowała raport od Hatake. W dodatku Kiba z Akamaru dziwnie przyglądali się Uchiha, gdy ten zechciał zajrzeć co z Naruto. A więc jedynie wyminął salę w której leżał blondyn, udając że nic nie obchodzi go jego stan. Wyszedł na dach szpitala. Chyba będzie musiał dłużej poczekać, aż blondyn będzie sam. Już widział Irukę śpieszącego w stronę szpitala. Nie wiadomo ile osób jeszcze „przyszwęda” się, żeby sprawdzić stan Młotka. Wbrew wcześniejszemu zniechęceniu mieszkańców, Naruto był teraz osobą bardzo popularną w wiosce.
-Sasuke-kun! – błogą ciszę jakąUchiha odnalazł przerwał landrynkowaty głos Sakury. – A więc tu jesteś. Hihihi– zaśmiała się różowo-włosa. Uchiha posłał jej jedynie chłodne spojrzenie i odwrócił się do niej tyłem. Nie miał zamiaru z nią rozmawiać. Właściwie najodpowiedniejszym teraz było się zmyć.
-Sasuke –zaczęła ponownie Haruno już poważniejszym tonem. –Chodzi o Naruto, prawda? – spytała się nieco zmartwiona. – Nie myśl o tym. To nie była twoja wina. – położyła dłoń na ramieniu czarnowłosego. Przez chwilę miał ochotę zrzucić jej rękę. Ale zmiana jej tonu go zaciekawiła. – Z tego co wiem, Naruto oberwał zupełnie przypadkiem w całym tym zamieszaniu. I chyba nikt Ci tego nie mówił, ale udało ci się ranić Itachiego. – uśmiechnęła się Sakura. – Poza tym Naruto ma Kyubiego, dzięki jego chakrze szybko się z tego wyliże.
-Hm – odmruknął Sasuke przyjmując te informacje do wiadomości. Haruno jednak zmieniła się przez czas jego nieobecności. Spoważniała. Może jednak będzie w stanie ją polubić. Zdobył sięna nikły uśmiech do dziewczyny.
- Sasuke-kun, skoro to już wyjaśnione, to może wybierzemy się na randkę? – zaproponowała rozanielona dziewczyna, wracając do swojego zwyczajnego tonu i w jej mniemaniu uwodzicielsko, wachlując rzęsami.
-Nie – odpowiedział krótko Sasukei złożył jedną dłonią technikę, dzięki której zniknął z oczu Haruno w kłębkach szarego dymu. „Jednak aż tak bardzo się nie zmieniła” – pomyślał Uchicha.
* * *
Sasuke wskoczył przez otwarteokno do Sali w której leżał Naruto. Blondyn jak na jego oko nie wyglądał najlepiej. Zbyt spokojny. Jego skóra również wydawała się być bledsza. Ale z pewnością Uzumaki wyjdzie ze szpitala wcześniej niż ktokolwiek by się domyślał.Stan fizyczny młotka nie był jednak jedyną sprawą jakiej Sasuke chciał się teraz dowiedzieć. Aktywował sharingan.
* * *
Uzumaki ćwiczył. Otoczony był lasem. Ciepły wiatr poruszał gałęziami roznosząc zapach lata. W pobliskiej wiosce odbywał się jakiś festyn, co można było wywnioskować po odgłosach zabawy i niesionej przez wiatr muzyki.
- Yo! Naruto! – odezwał się Jiraya, który pojawił się znikąd. – Może już skończysz na dziś. Przydałby ci się odpoczynek – stwierdził sannin. Sam już od dłuższego czasu wypoczywał.Doskonale bawił się na festynie i był już lekko wstawiony. –Już drugą noc jesteś na nogach. Jeśli się zbytnio przeforsujesz trening pójdzie na marne.
- Heheh! Ero-sannin – zaśmiał się Naruto przerywając trening. Prawą ręką podrapał się po karku. – już się nie bawisz? – spytał.
-Można powiedzieć, że już się ubawiłem – odpowiedział Jiraya podchodząc do Uzumakiego. – Wiesz zbieranie informacji do książki wymaga wiele poświęceń. Ha ha! A kobiety z tej wioski są bardzo gorące. –uśmiechnął się srebrno-włosy. – Tak czy inaczej oboje już powinniśmy odpocząć.

-Ero-sannin! – obruszył się Naruto nadymając policzki i krzyżując ręce na piersi. – Przecież wiesz, że ja nie męczę się tak łatwo! – powiedział obrażonym tonem. – Mam w sobie demona –przy tym zdaniu głos Uzumakiego nieco zmatowiał. Opuścił ręce i wbił spojrzenie gdzieś w ziemię. Zieleń trawy już znikła pozostawiając twardy, wypalony czakrą grunt. – Nie jestem taki jak inni. – w głosie blondyna dało się wyczuć coś na kształt wyrzutu.
-Ahh! Naruto. – zagaił ponownie tonem przyjacielskiej pogawędki Jiraya – Nie jesteś jak inni i właśnie dlatego jesteś moim uczniem. Jesteś bardzo silnym shinobi.
- Nie jestem. Jestem jeszcze za słaby… – Naruto odwrócił się od sannina powracając do treningu. – Za słaby żeby sprowadzić go z powrotem. Dlatego muszę trenować.
Jiraya zmarszczył brwi wpatrując się w chłopaka. Blondyn ledwo już trzymał się na nogach. Jego ciało drżało z zmęczenia, a mimo to nadal podejmował próby treningu. Każdy miewał gorsze dni,ale to nie było w stylu Uzumakiego. Naruto podnosił się po każdej porażce z jeszcze większą motywacją, jeszcze silniejszy niż przedtem. Nie w jego stylu było użalać się nad sobą.
- Naruto… – Jiraya już ciszej i spokojniej wypowiedział imię chłopaka, kładąc mu rękę na ramieniu – Chodźmy już odpocząć.
-Nie! – chłopak odtrącił jego rękę o mało się nie przewracając. – Jeśli teraz się poddam już nigdy nie uda mi się sprowadzić Sasuke z powrotem. – krzyknął łamiącym się głosem. Jiraya ponownie złapał go za rękę i dość brutalnie szarpnął odwracając w swoją stronę.
-Dość! Jeśli nie będziesz znał umiaru, cały ten trening będzie gówno warty! – warknął już zdenerwowany postawą chłopaka srebrno-włosy. – Musisz…!- zaczął Jiraya, ale nie skończył widząc, łzy na twarzy swojego ucznia.
- Nie mogę… nie mogę Jiraya. Jeśli teraz skończę.. odpuszczę, to wszystko straci sens – posłał błagające spojrzenie do swojego sensei’a – Puść mnie! – próbował się wyszarpnąć. Ale sannin na to nie pozwolił, przez co Uzumaki jedynie stracił równowagę.
-Nie mogę, nie mogę… Ja nie chcęęę…! –Naruto już rozkleił się na dobre kiedy Jiraya przyciągnął go ku sobie.
- Naruto… – oglądanie blondyna wtakim stanie nie sprawiało sanninowi przyjemności. Nie chciał go oglądać w takim stanie. Powoli opadł na kolana obejmując blondyna ramionami.
-To mój pierwszy prawdziwy przyjaciel. Nie chcę tego tak zo.. zostawić. – łkał Naruto. Teraz już jego ciało nie tylko drżało od przemęczenia. Poruszał nim powstrzymywany szloch. –nie mogę… Sas… Sasuke.. nie chcę…!
-Ciii.. wiem, Naruto –uspokajająco gładził go po włosach. Pozwalał, aby chłopak się wypłakał. Każdy czasem musi z siebie to wyrzucić. Tulił do siebie drobne ciało, czując każdy wstrząsający nim dreszcz. – spokojnie… ciii… – Czuł smak słonych łez chłopaka,które sam nie wiedział kiedy zaczął scałowywać. Nie wiedział też kiedy własnymi wargami odnalazł usta chłopaka. Ten nie uciekał, jedynie zachęcająco rozchylił słone wargi i wczepił się mocniej w sannina. Całowali się zachłannie dłuższą chwilę. Namiętność wynikająca z przypadku, nadmiaru emocji na raz. Naruto nie przeszkadzało, że jego sensei smakował sake. Nie oponował również kiedy sannin zrzucił górne okrycie. A nawet sam pomógł mu z rozpięciem zamka własnej bluzy.
Sasuke dezaktywował sharingan tknięty dziwnym uczuciem. Nie chciał oglądać tego po raz kolejny.
* * *
Chwilę po tym Uchiha siedział w domu, wertując manuskrypty z różnymi technikami. Był wściekły, ale nie potrafił dokładnie określić powodu swojej wściekłości. Zastanawiał się nad dwiema opcjami. Mianowicie nad tym, czy denerwowało go to, że mimo ciężkiego treningu poddał się technice Itachiego i przez to zranił członka swojej drużyny, czy może przez to, iż ten zraniony członek drużyny, będąc nawet nieprzytomnym, ma w głowie tyle myśli o starym zboczeńcu. Przerzucając techniki jego wzrok nagle zatrzymał się na jednej z nich. Rozłożył zwój i uważnie przeczytał jego zawartość. Jutsu było dość trudne, ale przecież nie dla kogoś z tak wybitnego klanu jakim niegdyś był Uchiha. Nie różniło się zbytnio od techniki, której uczył się poprzednio, ale wymagało większej kumulacji chakry i dokładniejszego zapanowania nad nią. Sasuke wstał z podłogi i wyszedł z biblioteki na ogród, gdzie rozpoczął ćwiczenia. Musiał wyżyć się na czymś, a nie chcąc niepotrzebnie marnować swojej energii, postanowił nauczyć się kolejnej techniki. Słońce nieco raziło go w oczy, kiedy usiadł na drewnianej podłodze, zwieszając nogi w dół i pozwalając by stopy dotykały soczyście zielonej trawy. Jeszcze raz, dokładniej przeczytał zwój, po czym wstał i odszedł nieco od domu, zagłębiając się bardziej w ogrodzie, gdzie postanowił przejść do praktycznych ćwiczeń. Technika była podobna do poprzedniej. Mianowicie shinobi używając jej mógł przemienić się w zwierze. Jednak zwierze było większych rozmiarów niż to występuje w naturze.Zaletą tej techniki zaś była większa zdolność do kontroli nad charą oraz możliwość łączenia jej z innymi technikami.
* * *
Tak jak zapowiedziała Sakura,Naruto nie spędził za dużo czasu w szpitalu. Właściwie opuścił tę placówkę już po trzech dniach. Niekoniecznie z zgodą udzieloną przez medyków. Plotki o tej głośnej ucieczce dotarły nawet do Sasuke, który niezbyt często opuszczał mury swojej rezydencji jeśli nie było to konieczne. Niby wiedział, że powinien przeprosić blondyna. Ale z drugiej strony, gdyby ten był choć odrobinę mądrzejszy wyszedłby z wszystkiego cało. A Uchiha nie był usposobiony do przepraszania. Aby uniknąć dziwnych rozmyślań na temat swojego niegdyś najlepszego przyjaciela, całkowicie pogrążył się w nauce i ćwiczeniach nowej techniki. Mimo tych jakże pochłaniających zajęć nie mógł nie zauważyć, że Uzumaki odwiedził go kilkakrotnie. Jakkolwiek by nie próbował ukryć swojej obecności na włościach Sasuke, nie mógł uciec przed sharinganem. Lecz czarnowłosy udawał, że nie dostrzega jego obecności kontynuując trening.
Sasuke udało się już utrzymać formę czarnej pumy dłużej niż dwie godziny, bez niepotrzebnych strat chakry.Jednak to jego zdaniem nie było czymś wystarczającym. Zwłaszcza, że chciał połączyć technikę z sharinganem. Może to dlatego nie zauważył obecności Naruto do czasu, aż ten znajdował się kilka metrów od niego, kiedy jako puma wygrzewał się na progu domu.
- Ohayou draniu! Już Ci się znudziło udawanie zwierzątek domowych teges-tamteges? - zagadał odważnie Naruto. Kot wielkich rozmiarów jedynie na chwilę skierował na niego znudzone spojrzenie, po czym położył łeb na mocnych łapach.
- Co? Już Ci się nie chce ze mną gadać? – blondyn nie rezygnował z prób zwrócenia na siebie uwagi Uchihy.Zwierzę jak znudzone sapnęło przez nos. –No tak, pewnie wolisz sobie szpiegować niż po prostu spytać jak coś cię zaciekawi.
„A więc o to ci chodzi Młotku!” –pomyślał Sasuke podnosząc się na cztery łapy i „ksycząc” nieznacznie. Miał już dość tej paplaniny.
- Swoją drogą niezłe futerko,teges-tamteges. W ogóle to zaczynasz się zachowywać jak kot. A kocie żarcie też jesz? Hehehe! – zadrwił Uzumaki. Kot nieśpiesznie zeskoczył z progu mieszkania,chcąc ominąć blondyna, zanim zrobi mu krzywdę. Chcąc – nie chcąc, Uzumaki posiadał wyjątkową umiejętność irytowania Uchihy.
- Draniu, pewnie się trochę zmartwisz, ale takiemu dużemu zwierzęciu będzie o wiele trudniej szpiegować. Achyba do niczego innego ci ta technika nie jest po… – tego zdania blondyn już nie dokończył. Ponieważ czarna puma rzuciła się na niego powalając na ziemię w ułamku sekundy.
Był to trudny, a zarazem dziwny sparring.Zwierzę kontra człowiek. Nie trwał on jednak długo. Sasuke zeskoczył z blondyna, kiedy ten ni stąd ni zowąd przestał się rzucać i wpatrywał się w niego szeroko otwartymi błękitnymi oczyma. Poza tym coś mu w tym wszystkim nie pasowało. Coś uwierało go w szyję. Postanowił wrócić do swojej normalnej formy.Tylko, że… Nie mógł.
Zwrócił wściekłe i może nieco spanikowane spojrzenie na blondyna, który przyglądał się mu wstrzymując oddech.Po chwili Naruto ryknął śmiechem.
- Hahahaha! Wpadłeś! Teraz Cię mam!– zaśmiał się Uzumaki, dosłownie tarzając się ze śmiechu w miejscu, gdzie przed chwilą przewrócił go Sasuke. Uchiha już szykował się do ponownego skoku, kiedy Naruto nagle przestał się śmiać i wyciągnął w jego stronę dłoń.
- Stój! Jeśli mnie teraz zabijesz,nigdy nie pozbędziesz się obroży z pieczęcią! – krzyknął całkiem poważnym tonem. Zaraz jednak uśmiechnął się szeroko pokazując szereg białych ząbków –Teraz dowiesz się na własnej skórze, że nie warto zadzierać z przyszłym Hokage, Uzumaki Naruto!
C.D.N.
by Api & N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz