środa, 27 lutego 2013

Gładkość sierści [Part II]

Gładkość sierści
Rozdział II
„Koci podstęp”

Saskuke nie wiedział co ma tak naprawdę o tym wszystkim myśleć. Był osobą, która raczej uwierzyłaby w plotki gdyby potwierdziły się na jego oczach. Nie wiedział jednak w jaki sposób mógłby to sprawdzić. To, że Naruto wściekł się, kiedy mu dogadał, wcale nie oznaczało tego, że naprawdę jest coś pomiędzy nim a Jiraiyą. W zamyśleniu wszedł do domu, a jego kroki skierowały go do biblioteki. Miał tam wszystkie potrzebne książki, a także techniki. Powoli przechodził obok półek, nie wiedząc zbytnio czego szuka. Nagle jego uwagę przykuła stara księga. Ostrożnie wyciągnął ją z pomiędzy innych i usiadł przy niskim stoliku, zaczynając przeglądać jej zawartość. „Tak… To jest coś, czego mógłbym użyć”, pomyślał Uchiha z lekkim uśmiechem, czającym się w kącikach ust.
-Tsunade no obaachan! – zakrzyknął Naruto wpadając niczym burza do gabinetu Hokage. Oczywiście nie trudził się pukaniem do drzwi. Drzwi otworzone z taką szybkością poprawiły bardzo cyrkulację powietrza, tak że stos dokumentów leżących na biurku Tsunade wzbił się w powietrze.- Przyszedłem po misję. Tylko jakąś ciekawą. Odpowiednią dla przyszłego Hokage! – Zapisany pergamin już powoli opadał na podłogę. Za biurkiem siedziała kobieta o blond włosach związanych w dwa kucyki. Może i wyglądała na około dwadzieścia lat, ale nie dajmy się zmylić pozorom. Była to Tsunade. Jedna z trzech legendarnych senin’ów. Mimo żyłki która pojawiła się na jej twarzy przez „występ” blondasa, jedynie odetchnęła głęboko (swą pokaźną piersią xD). Na dłuższą chwilę w pomieszczeniu nastała cisza. Lecz kiedy Naruto już otwierał usta aby powtórzyć swoją kwestię o misji Hokage przerwała mu.
– Naruto- wypowiedziała imię blondyna podniesionym głosem, który nigdy nie wróżył nic dobrego.- Dzisiaj nie idziesz na żadną misję!
– Ale… – zaczął swoje Uzumaki.
– Żadnych ale! – Tsunade nie dała mu dojść do słowa – Przez najbliższych kilka dni, nie dostaniesz żadnej misji. A to ze względu na to, że w co na pewno Cię ucieszy, zostałeś wyznaczony do misji wyjątkowo wielkiej wagi. Dlatego kilka dni będziesz musiał wykorzystać na przygotowania do tej właśnie misji. – Hokage widząc wyraz twarzy Uzumakiego nie mogła się powstrzymać od niewielkiego uśmiechu. A może to po prostu uśmiech blondyna był zaraźliwy? – Jutro o godzinie 9 rano masz pojawić się na polach treningowych. Spotkasz się tam z Jouninem oraz dwoma Chuuninami, którzy będą razem z tobą uczestniczyć w misji. Odbędziecie trening odpowiedni właśnie do tego typu misji. Jounin udzieli Ci resztę informacji na temat zadania. Cała misja jest ściśle tajna. A teraz możesz iść i poświęcić czas na wypoczynek przed misją.

– Jasne! Tsunade no baachan! – odkrzyknął zadowolony Naruto, uśmiechnięty od ucha do ucha.
– Skończ nazywać mnie babcią – żachnęła się Hokage – możesz już iść.
– Dzięki Tsunade no baachan! Na pewno wykonam doskonale tę misję. Dattebayo! – Naruto cały w skowronkach wybiegł z gabinetu Hokage, zanim ta zdążyła uwidocznić swój gniew za nazywanie jej babcią.

* * *

Kilka godzin później Naruto wyszedł z Ichiraku Ramen, po obfitym posiłku, mającym mu wynagrodzić trudy wyjątkowo ciężkiego treningu. Trenign nigdy nie był dla niego za ciężki. Był jedną z rzeczy w których Naruto nie widział umiaru. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi. A blondyn leniwym krokiem, z rękoma w kieszeniach przechadzał się po ulicach Konohy. W jednej z uliczek na postaci Naruto skupił się czyjś bardzo uważny wzrok. Dwa czarne ślepia śledziły dokładnie ruchy blondyna, a sam obserwator podążał za nim bezszelestnie, ślepo wierząc w to, że nie zwróci na siebie jego uwagi. Cztery czarne łapki z miękkimi poduszkami, z pewnością kroczyły po drewnianym płocie.
„Teraz nic nie umknie mojej uwadze”, pomyślał czarny kocurek i uśmiechnąłby się, gdyby tylko koty potrafiły to robić. Podążał za Uzumakim dość długo. Już dwa razy zmienił się płot i czarny kot musiał śledzić chłopaka idąc nawet za nim po ziemi. Wolał jednak obserwować blondasa z góry. Chłodnym spojrzeniem ogarniał jego sylwetkę, zastanawiając się czy wszystko co o nim mówią jest prawdą. Jednak spojrzenie Sasuke łatwiej było poczuć niż Uchiha się spodziewał. Blondas zatrzymał się i popatrzył za siebie podejrzliwym wzrokiem. i właśnie to zdziwiło Uchihe, który zatrzymał się, zamierając w bezruchu. „Co do…?”, pomyślał patrząc Naruto prosto w jego błękitne oczy. „Czyżby mnie przejrzał? To… To niemożliwe! technika była wykonana perfekcyjnie! Nie było miejsca na błędy!”, wmawiał sobie. Tymczasem blondyn zauważył czarnego futrzaka kilka kroków za sobą. Wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie. Stracił czujność. Z uśmiechem podszedł ostrożnie do Sasuke.
– Hej kocie! – powiedział młotek i położył dłoń na łepku kota zaczynając go głaskać.
„Nie rozpoznał mnie”, pomyślał Uchiha i uśmiechnął się w myślach. Czarny kot zaczął cicho mruczeć na pieszczotę, którą zaserwował mu blondyn w postaci głaskania. „Miłe to… ZARAZ!? Co u licha?! Nie powinienem się tak zachowywać! To uwłacza mojej godności!”, skarcił się w myślach i już zamierzył się na to, by poczęstować dłoń Uzumakiego pazurami, gdy nagle w głowie zaświeciła mu się czerwona, ostrzegawcza lampka.
– Yo! Naruto!- to jakże miłe spotkanie przerwał donośny niski głos. Na uliczce pojawił się wysoki mężczyzna o długich srebrnych włosach. – Wracasz już z misji? – zapytał podchodząc do blondyna.
– Ero-sannin? – odpowiedział również pytaniem Uzumaki. Zwrócił twarz w stronę podchodzącego mężczyzny, tym samym straciwszy zainteresowanie kotem, przestał go głaskać. – Śledzisz mnie czy jak?
– Nie heheh – zaśmiał się Jiraya. – Nie rozumiem czemuś taki podejrzliwy. Akurat przechodziłem w pobliżu kiedy cię usłyszałem. A swoją drogą, jeśli zaczynasz mówić do siebie, to raczej nie jest dobry znak.
– Nie mówiłem do siebie, teges tamteges, mówiłem do kota. – oznajmił nieco obrażonym tonem Naruto kierując znaczące spojrzenie na czarnego futrzaka siedzącego na płocie. W końcu to przez niego został posądzony o popadanie w obłęd. Srebrno-włosy również skierował spojrzenie na kota. Przy czym podejrzliwie zmrużył oczy. Sasuke poczuł się dość niepewnie pod spojrzeniem w końcu legendarnego sannina. Ale przecież sam się nie wyda. Zwłaszcza po tym jak Młotek go upokorzył zmuszając do mruczenia. Poza tym użył starej techniki przekazywanej z pokolenia na pokolenie w klanie Uchiha. Niby dlaczego miałaby nie działać? Dlatego też na przekór wszystkiemu również zmrużył ślepka i wbił chłodne spojrzenie w Jirayę.
– Hmm… Czy ten kot nie wydaje Ci się jakiś dziwny? – powiedział sannin wyciągając rękę do kota. Ten jednak nie miał w planach pozwalać się dotykać komuś kto mógł poznać się na jego technice.
– Ksss! – zasyczał kot oraz zwinnym ruchem przeciągnął pazurami po dłoni mężczyzny. Następnie szybko odskoczył na dalszą część płotku. Byle dalej od zasięgu dłoni Jiray’i.
– Kya! – krzyknął Jira szybko cofając rękę. – Co z tym kotem nie tak? – żachnął się pocierając zadrapanie.
– To przez to, że się tak na niego spojrzałeś, teges tanteges – zaśmiał się blondas – koty to mądre stworzenia. Heheh. Ero-sannin, skoro masz czas na spacery, to może mógłbyś mnie nauczyć jakiejś nowej techniki?
– Taa… – odparł srebrnowłosy, nadal śledząc spojrzeniem czarnego kota, który teraz zaczął machać ogonem. Sannin przestał już interesować się zadrapaniem na dłoni i w zamyśleniu wyciągnął tą że dłoń do Naruto, kierując niezbyt obecne spojrzenie na jego twarz. Przesunął palcami po naznaczonym lisimi bliznami policzku. Blondy podniósł głowę, kierując spojrzenie na srebrnowłosego.
– Jira.. ya..? – wyszeptał cicho, a w jego błękitnych oczach, gdzieś za odbiciami zachodzącego słońca, pojawiło się coś… Coś, co sprawiło że czarny kot przestał machać ogonem. Zwierzątko całkowicie znieruchomiało zapatrując się w chłopaka. Sasuke znał to spojrzenie. Chociaż nie umiał nazwać tego uczucia które się za nim kryło. To było coś na kształt nadziei. Nadziei na coś więcej niż tylko… Tak Sasuke znał to spojrzenie, ponieważ ta nadzieja już nie raz pojawiała się w oczach Naruto. Jednak wtedy oczy blondyna były zwrócone na niego. Na Sasuke. To było jeszcze w czasach kiedy Młotek uważał go za swojego najlepszego przyjaciela.
Tymczasem sannin wyrwał się z zamyślenia. Ogarnął kosmyk włosów z skroni Uzumakiego i nieznacznie się do niego pochylił. „Nie!” – ta właśnie myśl popchnęła kota do skoku z pobliskiego płotu, prosto na głowę żabiego-sannina.
– Kyyyaaaaaaaaa!!! – już drugi raz, teraz nieco głośniej rozdarł się Jiraya, odrywając od swojej twarzy zwierzaka, który jak by się wściekł drapał i syczał. – Wah! Co za okropny kot! – obruszył się wściekle saninn, kiedy kot już wylądował na czterech łapach i zwiał na swój płotek, po raz kolejny byle dalej od rozwścieczonego shinobi. „Co to w ogóle było?”, pomyślał Uchiha, karcąc sam siebie w myśli.
– Hahahah! – śmiał się w głos Uzumaki, któremu bądź co bądź sytuacja wydała się iście komiczna.
– Wściekłe koty się panoszą po Konoha. Kolejne utrapienie. – mruknął sannin obmacując swoją twarz sprawdzając czy ma wszystko na miejscu. – Dobra Naruto, wpadnę później z paroma technikami – popatrzał na blondasa, który już trzymał sie za brzuch skręcając ze śmiechu – ha ha ha bardzo śmieszne – uśmiechnął się krzywo, srebrno włosy – Wpadnę później z paroma technikami. – powtórzył i odszedł uliczką w przeciwną stronę niż wcześniej kierował się Uzumaki.
– Ej! Ero-sannin! – krzyknął jeszcze Naruto nabierając groźnego wyrazu twarzy i kierując palec wskazujący oskarżycielsko na postać oddalającego mężczyzny. – Wiem dokąd idziesz! Skończ z podglądaniem babek w łaźniach!
– Oy oy Naruto! Muszę zbierać materiały do nowej książki. Nie przejmuj się mną, poradzę sobie – odparł ze śmiechem Jiraya unosząc jeszcze prawą rękę na pożegnanie.
Sannin znikł już za rogiem. Naruto westchnął cicho z rezygnacją i opuścił rękę. Kot czując się poirytowanym swoim wcześniejszym zachowaniem i sam nie wiedział czym jeszcze, zeskoczył z płotu i otarł się o nogi blondasa. „Dobrze, że nikt mnie nie widzi w tej chwili…”. Do uszu Naruto dobiegło ciche miauknięcie czarnego kocurka.
- Hej? A może jesteś głodny? – zapytał Naruto, jakby łudził się, że zwierzę coś mu odpowie. Kot jednak spojrzał na niego w bardzo dziwny sposób. „Chyba cię pogrzało młotku…”, pomyślał Uchiha – Na pewno jesteś głodny! – zawołał blondas i nie zastanawiając się chwili dłużej, poderwał kota z ziemi, szczerząc się do niego w szerokim uśmiechu. Sasuke w tym momencie miał ochotę zedrzeć mu ten uśmiech z twarzy. Pazury już same mu się wysunęły, gdy nagle Naruto powiedział coś co powstrzymało czarnego kota przed zadaniem ostatecznego ciosu – Zabiorę cię do siebie i nakarmię i będziesz mógł zostać jak długo chcesz – rzekł Uzumaki – Nie masz żadnej obróżki, więc nikt cię nie szuka na pewno – zaśmiał się sam do siebie i poniósł dumnie kota w stronę swojego domu.
Uchiha miękko oparł na podłogę, jak to u kotów bywa, na wszystkie cztery łapy. „Jaki burdel… Jak on może tu żyć?”, zastanawiał się idąc w głąb pokoju. Po chwili znów został poderwany z podłogi w tak energiczny sposób, że poczuł się jakby zaraz miał wypluć płuca – Masz mleko mruczku! Mleko jest zdrowe! Będziesz silnym kotem! – Naruto zachwalał biały napój – No co jest? Nie chcesz pić? Nie jesteś głodny? – pytał, przyglądając się uważnie kotu, który siedząc nad miską przyglądał się Uzumakiemu. Oboje przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. „Co ty młotku myślisz? Że ja, Uchiha Sasuke! Jeden z spadkobierców sharingana, będę pił z miseczki, która stoi na podłodze?!”, oburzył się Sasuke – Jakiś dziwny z ciebie kot… – powiedział nagle Naruto, mrużąc lekko oczy i uważniej wpatrując się w czarnego zwierzaka. „Dobra… Poniżę się ten jeden raz”, pomyślał kot, będąc pewnym, że ten ‘jeden raz’ nie jest ani pierwszym, ani ostatnim, po czym zaczął pić mleko. „Nie jest złe… Można przeżyć”, pocieszył samego siebie. Po tym było już tylko gorzej, gdy blondas tarmosił kota za uszy, zmuszał do zabawy jakimiś śmieciami i głaskał go, sprawiając, że nawet przeciw samemu sobie Uchiha zaczynał mruczeć. Tę o dziwo miłą sielankę przerwał dzwonek do drzwi.
C.D.N.
by N & Api

1 komentarz:

  1. Uchiha jako tymczasowy kicia? Słodko ^^ No i tępy młotek. Podoba mi się to połączenie.

    OdpowiedzUsuń