Gładkość sierści
Rozdział VI
„Koniec Kary”
-Sasuke draniu! Rusz się noo! –krzyczał Naruto ciągnąc za nić chakry tworzącą zaimprowizowaną smycz do obroży z pieczęcią. – Idziemy na spacer teges-tamteges! – Blondyn zawzięcie próbował wyciągnąć pumę. Ta jednak zaparła się łapami i ani rusz. Uzumaki zaparł się całym ciężarem ciała czując jak stopy zaczynają grzęznąć mu w ziemi, zrywając niedawno wyrośniętą trawę.
„Co ten Młotek kombinuje do diaska?!” – myślał zdenerwowany Sasuke. „Chyba nie chce iść ze mną na ulice Konohy, kiedy jestem w takim stanie?” Kot ni stąd ni zowąd wyprostował się i wykonał szybki krok do przodu, przez co blondyn wylądował na ziemi.
- Sasuke draniu! – krzyknął Naruto,wspierając się na łokciach i patrząc na dużego, czarnego kota – No co ci odbija? Chcę cię zabrać tylko na spacer!
„Na spacer? Chyba z drzewa spadłeś” fuknął w myślach Sasuke „Ja ci dam spacer”. Nim Uzumaki zdążył jakkolwiek zareagować, Sasuke skoczył w jego stronę, przygniatając oba jego ramiona, swoimi łapami, do ziemi. Pazury pumy były wysunięte i nieco naciskały na Uzumaki’ego, nie kalecząc go jednak. Miało to być swojego rodzaju ostrzeżenie. Takie samo ostrzeżenie, jakie wysyłał wzrok czarnego kociska. Oczy czarnego drapieżnika były wrogo zmrużone i ciskały w Uzumaki’ego gromy. Na chwilę ukazały się także białe i ostre jak noże zęby, kiedy Sasuke zawarczał.Przyglądając się jednak blondynowi z takiej perspektywy, powoli zapomniał o złości jaką na niego odczuwał po zapięciu obroży. W końcu po policzku naznaczonym lisimi znamionami przesunął się chropowaty język pumy. I właśnie w tej chwili, kiedy Uchiha poczuł smak skóry Naruto, ocknął się i zeskoczył na niego zrywając się do biegu, w którym ciągnął zdezorientowanego blondasa po ziemi.
-Kyaaaaa!!!
* * *
Po wielu staraniach i zdobyciu paru ciekawych siniaków i zadrapań, Uzumaki’emu udało się w końcu zaciągnąć Sasuke za granicę jego posiadłości. Jednak już „kotek” wymógł na blondasie pominięcie zatłoczonych ulic Konohy. Słońce stało wysoko na niebie, a pogoda była niezła.Idealna na spacer. Trawa zieleniała, a ciepły wietrzyk niósł ze sobą zapach kwitnących wiśni i świeżej trawy. To wszystko wprawiało Naruto w dobry nastrój,powodując, że usta prawie mu się nie zamykały. Nawijał jak najęty o różnych głupotach. Jak na przykład, dlaczego ramen miso jest najlepszy w Ichiraku.Uchihy wcale nie interesowała bezsensowna paplanina chłopka. Wolałby raczej jak zazwyczaj pominąć jej treść ograniczając się jedynie do słuchania głosu Uzumaki’ego. Tym razem wysłuchiwał uważnie każdego słowa padającego z ust blondyna. Miał nadzieję, że w końcu Młotek sypnie, skąd do cholery wytrzasnął tą przeklętą obrożę. Jednak nie zapowiadało się aby miało się to zdarzyć tak szybko jak Uchiha by chciał. Doszli nad niewielkie jeziorko położone niedaleko wioski.
„Chyba ten usuratonkachi nie zamierza teraz trenować?” – pomyślał zniecierpliwiony już Sasuke, rzucając gromy spojrzeniem na blondyna. Ten o dziwo zauważył to spojrzenie i na chwilę,co prawda krótką, potok jego słów został przerwany. Nie długo jednak panowała cisza.
-Heheheh! – zaśmiał się nerwowo blondyn drapiąc się po karku jedną ręką – Teges-tamteges, nie patrz tak na mnie. To Twoja własna zasługa, że skończyłeś z tą obrożą. – teraz Naruto uderzył w wyniosły ton, prostując się i wytykając czarną pumę palcem – Nawet ty, Sasuke musisz czasem dostać nauczkę! Zwłaszcza za .. teges tamteges.. za takie coś co zrobiłeś – tu Uzumaki stracił już nieco pewności siebie rumieniąc się lekko, a jego spojrzenie uciekło gdzieś w dół. – Eee.. Hmm… – opuścił już rękę. Puma wyglądała na zupełnie nieporuszoną jego wykładem. Odwrócił się od zwierzęcia i kumulując chakrę w stopach wszedł na taflę wody. Rozpoczął swój trening.Mimo tego zajęcia podjął dalszą część swojego monologu – Hehe! Ale przyznaj sam byś nigdy na to nie wpadł teges tamteges. Obroża z pieczęcią! -jak zwykle w momentach kiedy blondyn chwalił się swoją techniką w oczach miał nieodłączny błysk radości – Zupełnie przypadkiem zauważyłem coś na ten temat w zwojach od Ero-sannin’a. Czasem są takie nudne, że raczej nie ma sensu tego czytać. Ale teges-tamteges podobno historia jest ważna i te takie rzeczy.Akurat mieliśmy tę misję z techniką przemiany. Nie cierpię technik przemiany! Iw ogóle… – w końcu Uzumaki zaczął interesujący Uchihę temat. Jednak wyłowienie z tej paplaniny rzeczy istotnych było istną katorgą. Sasuke ostrożnie skumulował charę w czterech łapach. Nigdy wcześniej nie robił tego pod postacią zwierzęcia. Ale nie okazało się to czymś dla niego trudnym.
- Wyobraź sobie, że musiałem pójść do biblioteki. Ja! Do biblioteki! Heheh! Tam zawsze jest tak cicho. I jest tyle kurzu. Biblioteki nie są fajne. Strasznie trudno było mi znaleźć ten zwój, jak wykonać tę pieczęć. – tu Naruto spojrzał na pumę – Hę? Chcesz ćwiczyć ze mną? – rozpromienił się w kierunku zwierzęcia. – No to chodź kiciu! Hahah!
Tego było już dla Uchihy za dużo.„Skoro tak bardzo chcesz Młotku” – pomyślał i rzucił się na blondasa.
-Aaaa! – pisnął Uzumaki zaczynając uciekać przed pumą.
I tak rozpoczęła się wielka gonitwa. Istny tor przeszkód dzięki któremu Uchiha mógł sprawdzić możliwości nowej techniki. Blondyn śmiał się do rozpuku za każdym razem, kiedy ochlapany wodą kot wzdrygał się niezależnie od siebie. Właściwie było nawet sympatycznie.Po kilku godzinach tej zabawy w berka, puma zeszła z tafli wody. Sasuke otrząsnął futro z wody pozostałej po ostatnim nurkowaniu.
-Co jest draniu?! – zapytał Naruto również stawiając stopy na ziemi.
„Nie każdy ma w sobie demona fundującego mu nieskończoną ilość chakry Młotku” –pomyślał Sasuke, a jego ogon niebezpiecznie śmignął w powietrzu. „I jeszcze to do tego. Co za poniżenie…”Nie oglądając się za siebie udał się w kierunku rezydencji Uchiha.
-Hej! Dokąd idziesz? Czekaj! –zawołał Uzumaki biec za pumą.
* * *
-Ale tu cicho – wyszeptał Naruto– nie uważasz że ten dom jest trochę za duży na jedną osobę? – oboje znajdowali się teraz w domu Uchihy.
„Wiem” – pomyślał Sasuke. Ale nie wykonał żadnego gestu, aby poinformować o tym blondasa. Po prostu skierował się do swojego pokoju. Ten trening zmęczył go. Zupełnie co innego kierować charą w ludzkim ciele, a co innego w zwierzęcym.
-Sasuke..! – zawołał go Uzumaki.Puma przystanęła w połowie kroku na schodach. – Nie jesteś głodny ten-teges? –zapytał z lekkim skrępowaniem.
„Może i jestem, ale nieważne. Nie upadnę niżej, jedząc z podłogi”, pomyślał Sasuke, groźnie patrząc na Naruto. „Jak tylko zdejmiesz mi tą obrożę, to przysięgam, że pożałujesz tego, że włożyłeś mi ją na szyję”, pomstował w myślach, idąc dalej w kierunku swojej sypialni. Gdyby nie znajdował się teraz w postaci czarnego kociska, trzasnąłby za sobą drzwiami. Jednakże w tej sytuacji nie wysilał się, by zamykając drzwi pchnięciem głowy. Wiedział, że następnego dnia,miałby problemy z wyjściem z własnej sypialni. Puma wskoczyła na łóżko i ciężkona nie opadła, kładąc łeb na swoich łapach i zamykając oczy.
Nie dane mu było jednak długo odpocząć od obecności jasnookiego huraganu, który niedawno, sądząc po odgłosach, wywołał piekło w jego kuchni.
-Sasuke! – blondyn wpadł z wrzaskiem do pokoju – Nie miałeś w kuchni żadnego instant’a. To teges-tamteges,sam coś zrobiłem. Może i Ty byś zrobił to lepiej i w ogóle, ale ja nie potrafię gotować. A to jest jadalne, wiem bo próbowałem. Heheh!
Czarny kot uniósł głowę i utkwił ciemne źrenice w postaci stojącej przy drzwiach. Uzumaki był troszkę upaćkany mąką, solą lub czymś takim. W dłoniach trzymał miskę czegoś co pachniało w miarę apetycznie i parowało ciepłem. Blondyn uśmiechał się szaleńczo jak zwykle. „Nie ma mowy” –pomyślał Sasuke, kiedy Naruto zaczął podchodzić w jego stronę i odwrócił pysk w inną stronę.
- Ej no! Sasuke, draniu, wiem żejesteś głodny, bo ja sam byłem głodny jak wilk. – Naruto usiadł na łóżku obokwielkiego czarnego kota, który zdawał się nie zwracać na niego najmniejszej uwagi. Chociaż jego ogon zaczął poruszać się nerwowo – Tak, musisz być głodny jak zwierze! Heheh! – blondyn nie powstrzymał się od kolejnego docinka. A Uchiha wbrew sobie zasyczał zupełnie jak zdenerwowany kot. Co uciszyło rechot chłopaka – Dobra – teraz już Naruto miał poważny wyraz twarzy. Przez chwilę uważnie przyglądał się pumie. – Nie będę patrzył. To Twoje gadanie o dumie i honorze i w ogóle, to się teges-tamteges w ogóle nie zmieniło. – z lekkim wyrzutem stwierdził Naruto wstając z posłania, jednak pozostawiając na nim miskę. – Wyjdę a Ty sobie zjedz. I mnie już tym swoim spojrzeniem nie zabijaj.– Jak powiedział tak też zrobił. Wyszedł z pokoju.
Uchiha starał się nie zwracać uwagi na miskę z jedzeniem, ale po pewnym czasie uświadomił sobie, że nie może przestać czuć. Smakowity zapach docierał do jego nozdrzy i nie dawał się odgonić, nawet jeśli Sasuke wciskał nos w poduszkę. W końcu spojrzał najedzenie i chwilę zmarł w bezruchu zastanawiając się bardzo mocno nad tym, czy to będzie w porządku, jeśli porzuci swoją dumę na rzecz posiłku. Oczywiście musiałby zjeść bez używania rąk, co było dla niego wręcz okropne. W końcu zdecydował pozwolić się skusić. Kiedy wziął pierwszy kęs, oprócz tego, że to co zrobił Uzumaki jest smaczne i nadaje się do spożycia, zauważył to, że strasznie głośno jak na siebie samego mlasnął. Minęła kolejna chwila, kiedy ponownie odważył się na jedzenie, ale tym razem nie przejmował się mlaskaniem.
„Jak ja się do cholery zachowuję?!” zapytał samego siebie, kiedy skończył wylizywać miskę.Jeszcze większego szoku doznał, zauważając to, że rozchlapał jedzenie wokół miski. Nie wpadł na pomysł by wylizać resztki i nieudolnie, starał się je zacierać rękoma, które w tej chwili niestety były kocimi łapskami. Przez to strącił z łóżka miskę, która narobiła niepotrzebnego hałasu i od razu przywołała Naruto.
- Ha! A jednak nie było takie straszne co!? – od razu na wejściu krzyknął Naruto. – Heheh, nie było takie złe, co? – zapytał nie zwracając uwagi na zmieszanie pumy.
* * *
Było już ciemno i wszystko przeszywała cisza. Nawet Uzumaki jakoś umilkł. Może to atmosfera tego domu. Aleo chota na rozmowy, a raczej monologi jakoś mu minęła. A może to przez Sasuke, który właściwie milczał zawsze, a teraz jako wielki czarny kot za dużo powiedzieć też nie mógł. Puma nieruchomo leżała na łóżku. Naruto przyklęknął przy nim opierając ramiona na poduszce tuż przed kocim łbem. Jedyną rzeczą wyraźną w półmroku były czarne oczy Sasuke, w których odbijał się blask księżyca.Spędzili już w tej ciszy około godziny. Co było dość dziwnym zjawiskiem jak na nieco nadpobudliwego Naruto. Uchiha nie mógł widzieć dokładnie jego twarzy. Zwłaszcza, że za Uzumaki’m znajdowała się okno, przez które wpadało kilka nikłych promieni światła odbijających się od księżyca. Dzięki temu sylwetka blondyna była tylko jeszcze bardziej zaciemniona. Gdyby nie genetyczne zdolności klanu Uchiha, puma z pewnością nie zauważyłaby, że od dłuższej chwili Naruto zbierał się w sobie, aby coś powiedzieć. Na jego twarzy malowała się cała gama uczuć. Blondyn nabierał powietrza w płuca lekko rozchylając wargi, by po chwili z rezygnacją wypuścić powietrze i zamknąć usta. To wszystko powodowane było przez spojrzenie tych hebanowych oczu, które okrutnie wwiercały się w umysł blondyna. Ich ciemny, niemalże czarny odcień, w tej chwili były właściwie jedyną częścią pumy, która sprawiała, że nie dało się zapomnieć kim jest naprawdę. Sasuke zawsze wydawał się chłodny Uzumaki’emu nie tylko w obyciu. Teraz zaś jego przyjaciel miał miękkie czarne futro, które zdawało się być ciepłym w dotyku. Nie tylko zadnia, kiedy jego czerń przyciągała rozgrzewające promienie słońca. Miał ochotę zanurzyć palce w tym futrze, ale wiedział, że pomysł ten mógłby się skończyć utratą ręki, bądź jakąś poważną raną. A te czarne oczy nadal wwiercały mu się w umysł. Czarny to taki ciepły kolor. A Uchiha potrafił mimo tego skumulować w nich tyle chłodu. Blondynowi zawsze trudno było się zorientować co właściwie mają w sobie te oczy. A Zdarzały się sytuacje, kiedy w tych czarnych tęczówkach znajdowało się tyle nienawiści i niechęci, a twarz Sasuke pozostawał łagodna. W dodatku jego przyjaciel nigdy nie mówił za wiele. Hmm… ale czy „przyjaciel to dobre określenie? W końcu odszedł. Zostawił go i Konohę, mimo że wtedy ta przyjaźń była dla Uzumaki’ego najważniejszą na świecie sprawą. Odszedł. A kiedy Naruto w końcu odnalazł go po raz pierwszy, te same oczy ziały pustką. I obojętnością. To wspomnienie było nie do zniesienia.
-Sasuke… – odezwał się w końcu półgłosem Naruto. Ale nie dokończył, ponieważ puma chyba jeszcze intensywniej zaczęła wbijać w niego spojrzenie czarnych oczu. Więc Uzumaki jedynie po raz kolejny wypuścił powietrze z płuc.
„No wyduś to w końcu z siebie młotku!” – pomyślał Sasuke zirytowany już zachowaniem blondyna.
-Heheh! To nawet dziwne kiedy mogę być pewien, że nie ma szansy żebyś się cokolwiek odezwał, teges-tamteges.– ni stąd ni zowąd blondyn zaczął swoją zwykłą paplaninę i uśmiechnął się szeroko. Przerwał kontakt wzrokowy wdrapując się na łóżko na którym leżał kot -Pewnie masz coś przeciw, teges tamteges. Ale w końcu to Ty jesteś zwierzęciem aja człowiekiem. Dlatego nie będę spał na podłodze przecież .
-Khss! – żachnął się Uchiha,chcąc nie chcąc pozwalając Uzumaki’emu wpakować się na łóżko. Ten jednak w calenie przejął się jego niezadowoleniem. Najzwyklej w świecie położył się obokpumy opierając głowę o jej bok i mierzwiąc sierść na grzbiecie.
-Tak jest o wiele wygodniej! –zaśmiał się Naruto i nawet nie zwrócił uwagi na ogon, który ze złością uderzał teraz w pościel. – Ten teges- jak nie masz nic przeciwko to się trochę kimnę.
„Właśnie mam coś przeciwko” –pomyślał Sasuke, ale co miał zrobić? Postanowił nic nie robić i po prostu przeczekać, aż chłopakowi znudzi się ten głupi dowcip z zaklętą obrożą. Chociażw gruncie rzeczy wiedział, że nie powinien wtykać nosa w nie swoje sprawy. Z pewnością by zabił Uzumaki’ego, gdyby to on wykręcił mu taki numer. A Sasuke właściwie też nie zrobił tego złośliwie. Po prostu tak jakoś wyszło. Kiedyś Naruto z pewnością by sam o tym mu opowiedział. Kiedyś mówił wszystko sam z siebie, nawet jeśli Sasuke nie chciał słuchać. „To tak według Ciebie wygląda przyjaźń, co Młotku?” – Uchiha był nadal dość zirytowany. Nie dość, że znalazł się w tej głupiej sytuacji, to jeszcze ten ogon. Nie mógł go powstrzymać i ten,tak naturalnie odsłaniał jego humory. A przecież Sasuke, był zawsze mistrzem w ukrywaniu uczuć. „Może i wyglądam jak duży kot, ale nie musisz mnie traktować jak domowego zwierzaka” – pomyślał i spojrzał na opierającego się na nim blondyna. Naruto od dłuższej chwili był cicho. Pewnie zasnął. „Dobrze, że przynajmniej przez sen nie gadasz” –westchnął w myśli Uchiha i oparł łeb na potężnych łapach.
-Ten twój dom jest za duży –nagle stwierdził półgłosem Uzumaki. – Moje mieszkanie jest o wiele mniejsze, a tam też właściwie jest dość pusto…
Uchiha nie sądził, żeby Młotkowi chodziło w tej chwili o niewielką ilość mebli w mieszkaniu. Znał to uczucie.
-Dlatego raczej nie potrafiłbym zasnąć w innym pokoju. Ale, nie chodzi o pokój. Po prostu tu jesteś Ty. A chyba czujesz podobnie…
„Skończ nie chcę słuchać tych bredni, zwłaszcza że nie mam pojęcia do czego zmierzasz Młotku” –pomyślał Uchiha rozdrażniony.
-A kiedyś byliśmy naprawdę blisko. I wiesz ta nasza więź, nawet nie wiem teraz czy można to było nazwać to przyjaźnią. – ogon pumy spokojnie opadł na pościel i znieruchomiał – Ale to,teges-tamteges, było dla mnie bardzo, bardzo ważne. Nie to, że chcę Ci robić wyrzuty, że zostawiłeś to wszystko. Ale ty przecież od samego początku planowałeś odejść. Te twoje gadanie o zemście i tak dalej. – blondyn zamilkł na chwilę, zanurzając palce w czarnej sierści – Trudno z tobą tak o tym rozmawiać,bo czasem patrzysz się tak, że tracę pewność siebie. I wiem, że w gruncie rzeczy nie chciałeś tej więzi. Dlatego czasem lepiej z tobą rozmawiać wcale się na te twoje oczy nie patrząc. To było naprawdę trudne stracić przyjaciela.Chociaż to mogło wynikać z tego jaki czułem się samotny. I wiedziałem, że ty też tak się czujesz. Ale mogłem się pomylić. Może chciałem za dużo? A może chciałbym później jeszcze więcej? Bo tak się dzieje jak nie ma się nikogo bliskiego. Wtedy tego nie wiedziałem. Może gdybyśmy byli starsi rozumiałbym to.
„Baka…”
-I wiesz… może i dla ciebie to wszystko co było wcześniej się skończyło. Ale to naprawdę uspokajające być tu teraz z tobą. Nawet jeśli to wszystko nie jest teraz tym czym było wcześniej… -Uzumaki umilkł. Mięśnie jego ciała się rozluźniły, a oddech wyrównał. Zasnął.
„Jesteś młotkiem” – Sasuke ponownie wysłał w myśli obelgę pod adresem kolegi. Ale również uśmiechnął się lekko w myśli. Jak by na to nie spojrzeć. Uzumaki miał w swoim postrzeganiu trochę racji. Gdyby kiedyś był mądrzejszy, nie psuł by tej więzi. A obecność dawnego przyjaciela tak samo wpływała na niego uspokajająco.
* * *
I tak minęło im kilka dni. Sasuke powoli już zaczął przyzwyczajać się do roli pumy. Nawet już przestał go irytować jego własny ogon. Chociaż nadal wolał nie odbywać posiłków w towarzystwie Naruto. Ten i tak już zaczął go traktować jak zwierzątko domowe, a przynajmniej tak się zdawało młodemu Uchiha. Jak codziennie ostatnimi dniami wybrali się nad pobliski wodospad. Jak zwykle było w tej wycieczce więcej z zabawy niż z ciężkiego treningu.
-Teraz przyznaj kto jest największym ninja w Konoha i wkrótce będzie najlepszym Hokage jakiego kiedykolwiek wioska miała! – ze śmiechem i dumą zapytał blondyn, któremu właśnie udało się zmusić czarnego zwierza do zanurzenia pod taflę wody.
„Na pewno nie Ty młotku” –pomyślał Uchiha, chwytając zębami za łydkę tego wysławiającego swoje zdolności ninja i wciągając go pod wodę.
-Kyaaah! – pisnął niemal dziewczęco Uzumaki. I już oboje znajdowali się pod wodą. Dość szybko musieli wypłynąć na powierzchnię. W innym przepadku Naruto z pewnością by się utopił,przez niepowstrzymaną potrzebę śmiechu.
-Oż ty draniu! Hahah! – nadal zaśmiewał się blondyn wychodząc na brzeg. Był przemoczony do suchej nitki.Ubrania lepiły mu się do ciała, a błękit nieba idealnie zgrywał z kolorem jego lśniących oczu. – I patrz jak ja teraz wyglądam! Teges tamteges, cały jestem mokry!- przyglądał się czarnemu kotu wychodzącemu z wody. – A ty… a ty.. hmp..a ty wyglądasz zupełnie jak mokry kot! Bwahahaha! – Uzumaki już nie mógł dłużej powstrzymywać się od wybuchu śmiechu. Śmiejąc się pochylił się lekko do przodu trzymając się za brzuch, prawie się popłakał z tego śmiechu.
„Takie to śmieszne, tak? „ –pomyślał Sasuke, samemu uśmiechając się w myśli. Stanął na szeroko rozstawionych łapach czując, że jego sierść okropnie ocieka wodą. Pozwolił sobie ją strząsnąć tak jak to robią zwierzęta, co tylko pogłębiło atak śmiechu jaki miał Uzumaki. Niewiele myśląc, wziął lekki rozbieg i skoczył na blondasa przewracając go na ziemię i przygniatając do niej własnym ciałem. Chwilę siłowali się przewracając po trawie. Dla błękitnookiego musiała to być świetna zabawa. Uchiha właściwie również bawił się świetnie. Tylko, że musiał zwracać uwagę na to by przypadkiem nie skaleczyć Młotka swoimi pazurami albo zębami. I właśnie przez te zęby wpadł na pomysł tak głupi, że nigdy by się o to nie podejrzewał.
Puma liznęła Uzumaki’ego po policzku oznaczonym lisimi znamionami, co zaowocowało kolejną salwą śmiechu ze strony blondyna. Właściwie to teraz i Sasuke śmiał się w myśli. To dziwne, ale tylko ten Młotek, potrafił go rozśmieszyć.
-Hahaha! Fuuj! – zaśmiał się blondyn odpychając od swojej twarzy pysk zwierzęcia. A to zachęciło Uchihę do dalszego działania. Więc po raz kolejny przesunął szorstkim językiem po twarzy Uzumaki’ego. A potem jeszcze raz. I jakoś już nie mógł przestać. Mimo wszystko bawiła go ta absurdalna sytuacja.
- Sa.. hahah! Sas… Sasuke! Przestań! Hahahah! – zaśmiewał się blondyn zatapiając dłonie w gęstym czarnym futrze usiłując odciągnąć od siebie koci łeb. Uchiha bawił się tak dobrze, że nawet nie zauważył, kiedy Uzumaki przestał się śmiać i zaczął coś majstrować przy zapięciu obroży z pieczęcią. Naruto rozpiął obrożę. Nie zabrał rąk z karku pumy przemieniającej się w człowieka. Pozwolił żeby obroża spadła sobie sama, uwalniając smukłą szyję onyksowo-okiego. Przesunął opaloną dłoń na ten smukły kark, na tyle wysoko, że przydługie włosy przyjaciela załaskotały go lekko. Drugą zaś przesunął po jego plecach, umieszczając ja między łopatkami. Uchihanie zauważył jeszcze tej przemiany, więc blondyn przymknął oczy z pewnym wahaniem i rozchylił usta lekko wysuwając język. Wprost na spotkanie z językiem Sasuke. Szybko uniósł wyżej głowę stykając wargi z ustami Uchiha. Czarnowłosy raczej nie do końca zdając sobie sprawę z tego co robi, zacisnął mocniej powieki i pogłębił pocałunek. Kiedy jednak zaczął tracić oddech orientując się, że to nie jest wcale żaden futurystyczny sen, oderwał się od rozgrzanych miękkich warg. Zapadła grobowa cisza. Zszokowany tym incydentem w bezruchu popatrzał pytająco na Uzumakiego. Ten jednak tylko wpatrywał się w niego tymi cholernie błękitnymi ślepiami, wstrzymując oddech. Na oznaczonych lisimi znamionami policzkach kwitły lekkie rumieńce. Wargi miał lekko rozchylone,jeszcze wilgotne oraz nabrzmiałe od pocałunku. Zanim Sasuke zdążył zebrać myśli, blondyn zrzucił go z siebie i zerwał się z ziemi.
-Eh.. uhm… ten-teges…przepraszam! – wybąkał blondyn przygryzając dolną wargę, po czym uciekł.Najzwyczajniej w świecie zostawiając Uchiha sam na sam w lesie. Do tego z zupełnym zamętem w głowie.
-Kuso..! – zaklął pod nosem Sasuke zaciskając dłoń w pięść i uderzając nią w ziemię, co spowodowało pęknięcie podłoża w kilku miejscach. Jakoś nie myślał teraz o kontrolowaniu charky. – Co to miało znaczyć młotku? – wypowiedział cicho pytanie, wzdychając.Po czym przewrócił się na plecy. Sam musiał nad tym pomyśleć.
* * *
Przez kolejnych kilka dni chłopcy widywali się sporadycznie. Nie byli już w jednej drużynie, toteż nie mieli wspólnych treningów. Nie uczestniczyli też razem w misjach. Czasem tylko mijali się w biurze Hokage. Naruto zachowywał się tak jakby nic się między nimi nie stało. Chociaż Sasuke mógłby przysiąc, że blondyn go unika. Dziwnym trafem zawsze kiedy Sasuke pojawił się w pobliżu Naruto ten milkł i czym prędzej odchodził. Tak samo i dziś, kiedy to Uchiha przybył do biura Tsunade, żeby złożyć raport z ostatniej misji.
Uchiha zapukał w drzwi gabinetu Hokage.
-Wejść – rozległ się donośny głos Tsunade. Uchiha otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.
- To teges tamteges ja już pójdę.Cześć Tsunade ba-chan! – krzyknął Naruto i szybko wyminął Uchihę w drzwiach wychodząc.
„Tak już dłużej nie może być” –pomyślał Sasuke, już zdenerwowany tą cała sprawą.
-Raport Hokage – powiedział,zwinnie rzucając na biurko Tsunade zwinięty dokument i równie szybko co Uzumaki opuścił pomieszczenie.
-Uchiha! – krzyknęła jeszcze zanim Tsunade, ale Uchihy nie było już w pobliżu – Ah ta dzisiejsza młodzież –westchnęła zrezygnowana biorąc się za czytanie raportu.
W tym samym czasie Sasuke już zdążył dogonić Uzumakiego na korytarzu.
- Stój Młocie! – zawołał, ale zaowocowało to jedynie tym, że Naruto przyśpieszył kroku prychając ze złością.
- Hej! Mówię do ciebie! – już bardziej zdenerwowany Uchiha złapał blondyna za ramię, niedelikatnym szarpnięciem odwracając go w swoją stronę. – Co się z tobą do cholery dzieje Młotku!? Nagle odechciewa ci się ze mną rozmawiać. Unikasz mnie. Zachowujesz się jakby nic się nie stało!
-Ja?! Ja się zachowuję jakby nic się nie stało?! Ja nie chcę rozmawiać?! – zaczął krzykiem Naruto przybierając obronna postawę. – I może jeszcze to ja zostawiam wioskę!? Zostawiam… zostawiam wszystko! A potem nie chcę o tym rozmawiać?! Bo w końcu z tobą się nic nie stało!To ja też mogę się zachowywać jakby się nic nie stało! Żebyś wiedział draniu,że ja nie zamykam się w sobie tak jak ty! – tutaj uderzył Uchihę w pierś wskazującym palcem – To nie ja jestem osobą, która jak gdyby nigdy nic zostawia swojego JEDYNEGO przyjaciela. To nie ja uważam, że nic się nie stało! Bo to TY odszedłeś do tego Wężowego Sannin’a! To TY zniknąłeś na kilka lat i uważasz, że wszystko jest OK! – Naruto nie przestawał krzyczeć. Sasuke już zaczynała od tego krzyku boleć głowa. Dałby wszystko, żeby tylko zamknąć mu usta.
- A TY ciągle tylko ta zemsta!Albo że ma….! – Naruto nie skończył jednak już tego zdania. Ponieważ Sasukezłapał go za włosy, gwałtownym ruchem przyciągając jego twarz ku sobie. Zwinnym językiem wpił się w jego usta. Blondas chwilkę wymachiwał rękoma jakby nie wiedząc co z nimi zrobić, aż w końcu oparł je na ramionach czarnowłosego. Nagle zapomniał o wszystkim. Odwzajemnił pocałunek, mocno przyciągając do siebie Uchihę za koszulę. Zupełnie zgubił już wątek. W jego głowie zapanował zamęt,ale to było w tej chwili nie ważne. Ważne były teraz usta Uchihy, miażdżące w namiętnym pocałunku jego własne wargi. Chłodne palce Sasuke przesunęły się z miękkich blond włosów na policzki oznaczone lisimi znamionami, gładka opalona skóra biła ciepłem, którego jemu samemu ciągle brakowało. Przesunął dłońmi po smukłej szyi Uzumiaki’ego, zsunął je po plecach zakrytych pomarańczowym materiałem starając się przycisnąć chłopaka do siebie mocniej niż to obecnie miało miejsce. Tego jednak było nadal za mało. Kiedy zsunął dłonie na umięśnione pośladki blondyna jego samego zadziwił przyjemny dreszcz, który przesunął się wzdłuż jego kręgosłupa. Naruto przycisnął swoje biodra do Sasuke, odrywając się od jego ust by chociaż na chwilę móc złapać oddech. Wtedy to wargi czarnowłosego zsunęły się po opalonej skórze linii szczęki za smukła szyję blondyna. To aż dziwne że nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, żeby posmakować skóry przyjaciela. Jej smak podobny był do jego zapachu i lekko słonawy. Przesunął jedną z dłoni wyżej, podnosząc lekko pomarańczową bluzę także poczuł pod palcami ciepłą skórę pleców chłopaka. Przycisnął otwartą dłonią krzyż chłopaka sprawiając że przywarli do siebie jeszcze dokładniej. Fala ciepłego dreszczu przepłynęła przez podbrzusze Uchihy. Drugą ręką wymacał klamkę do pobliskich drzwi. Otworzył je i naparł na blondyna zmuszając go tym samym by idąc do tyłu wszedł do pomieszczenia. Było to jakieś archiwum.Wszędzie walały się jakieś papierzyska. Naruto również rozejrzał się po pomieszczeniu odsuwając się lekko od Uchihy.
- Sas… Sasuke!- odezwał się oburzonym tonem Uzumaki. Ale jego spojrzenie i tak było już lekko przymglone.
-Urusai Usuratonkachi –powiedział chłodnym tonem czarnowłosy, ale to był jedyny chłód na jaki mógł się w tej chwili zdobyć. Pchnął towarzysza w stronę pobliskiego stołu na którym leżały jedne z wielu papierzysk. Kilka kartek wzleciało w powietrze.
-Draniu! – podniósł głos błękitnooki kiedy wpadł na mebel. Był już nieźle wkurzony zachowaniem Sasuke.Ale nic nie mógł poradzić na to, że już pozwolił na tak dużo. Sam odkrył przed Uchihą swój słaby punkt. Jedyne co teraz mógł zrobić to spróbować ochłonąć wbijając nienawistne spojrzenie w zbliżającego się do niego powolnym krokiem Sasuke.
C.D.N.
by N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz